Polub nas na Facebooku


Encyklopedia

Parwati

Daksza miał sześćdziesiąt córek. Jedną z nich była Swadha, która poślubiła praojców. Miała ona trzy córki: najstarszą Menę, średnią Dhanję i najmłodszą Kalawati. Swego czasu udały się one do Wisznu, aby pokłonić się Panu. W tym samym czasie, z podob­nym zamiarem, przybyli do Wisznu czterej chłopcy i mędrcy: Sanaka-, Sananda-, Sanadana- i Sanat-kumarowie. Na ich widok mędrcy na dworze Wisznu powstali z miejsc. Siostry jednak przeoczyły pojawie­nie się wyjątkowych gości i siedziały dalej. Bracia, choć nieustannie doświadczający szczęścia atmana, uznali ich zachowanie za brak sza­cunku i przeklęli siostry, że urodzą się jako kobiety na Ziemi. Mali mędrcy zrobili tak, aby mogło wypełnić się życzenie Pana. Niczego nieświadome siostry błagały ich o przebaczenie.

Sanaka rzekł: „Klątwa mędrca zawsze służy dobru świata. Nie martwcie się więc. Mena zostanie żoną Himawana, cząstki Pana Wisznu. Jej córką będzie sama Bogini Śakti, która zasłynie jako Parwati i żona Pana Śiwy. Dhanja zostanie wielką joginką i żoną potężnego króla i mędrca Dźanaki. Jej córką będzie bogini Lakszmi, która przyj­mie imię Sity i poślubi Wisznu w postaci księcia Ramy. Kalawati na­rodzi się w rodzinie pasterzy i poślubi Wryszabhanę. Jej córka Radha zostanie ukochaną Kryszny”. Słowa mędrca uszczęśliwiły siostry. Klątwa okazała się błogosławieństwem i dla nich, i dla całego świata.

Na północnych krańcach Bharatawarszy leży łańcuch górski Hima­lajów. Himalaje mają dwa aspekty: nieruchomy, czy też nieożywiony oraz uosobiony. Ten drugi przejawia się pod postacią władcy tej krainy śniegu – Himawana.

Bogactwem Himalajów są drogocenne kamienie i zioła lecznicze. Pośród ich wyniosłych szczytów uwielbiają bawić się bogowie, a od zarania dziejów upodobali sobie tę pełną duchowej mocy krainę mędrcy. Zyskała ona nawet miano Ziemi bogów.

Himawan, władca Himalajów, zapragnął się ożenić. Zwrócił się więc do bogów, by znaleźli dla niego odpowiednią kandydatkę. Bogowie udali się do ludzi i poprosili o kobietę spośród ich plemienia. Ludzie pamiętali o przepowiedni mędrców i uszczęśliwieni wybrali dla Hi­mawana piękną Menę. Ceremonię zaślubin zaszczycili swą obecnością Wisznu i inni bogowie.

Krótko po tym zdarzeniu Śiwa poślubił Sati i zamieszkał w pobliżu siedziby Himawana i Meny. Kiedy ta ostatnia ujrzała Sati, zapragnęła dla swej córki takiego samego losu. Sati wiedziała o tym i kiedy porzucała swe ciało, pomyślała, żeby narodzić się ponownie jako córka Meny.

Śiwa, jak wspomnieliśmy, zaszył się po śmierci żony na pustkowiu. Bogowie jednak chcieli, by ożenił się raz jeszcze.

Dlatego znowu wielbili Durgę (Śiwaa), żeńską połówkę Śiwy, aby narodziła się jako córka Himawana i Meny: „Bogini! Ty jesteś Gajatri, matką Wed, jesteś Sawitri, chwałą słońca i Saraswati, boginią wiedzy. Dla tych, którzy spełniają dobre uczynki, jesteś Lakszmi, boginią pomyślności, a dla grzeszników jesteś boginią hańby. Twój uśmiech przynosi światu pokój, a Twój grymas – wojnę. Ty jesteś boską matką wszystkich stworzeń”.

Bogini ukazała się bogom na rydwanie zaprzęgniętym w lwy. Bił z Niej blask silniejszy niż blask milionów słońc. Bogowie nisko się pokłonili: „O Matko! Narodziłaś się jako córka Dakszy i poślubiłaś Śiwę. Kiedy jednak odeszłaś, Śiwa pogrążył się w żałobie. Dlatego błagamy Cię, byś dokończyła swoją misję i dla dobra nas wszystkich pojawiła się na Ziemi jako córka Himawana i Meny”.

Bogini zgodziła się, a bogowie polecili Menie, żeby poddała się wyrzeczeniom. W ten sposób miała się ona przygotować na przyjście boskiej córki. Mena pościła i praktykowała ascezę przez dwadzieścia siedem dni. Zadowoliła Boginię, która ukazała się jej i obiecała zostać jej córką.

Kiedy Mena zaszła w ciążę, zaczęła roztaczać wokół siebie boski blask. Himawan spełniał każde jej życzenie i zasypał ją podarunkami miłości. W dniu porodu gwiazdy i planety utworzyły pomyślną konstelację, a bogowie obsypali matkę deszczem kwiatów. Radowali się wszyscy poddani, król zaś hojnie rozdawał im dary. Dziewczynka dostała imiona Kali i Parwati.

W swym dzieciństwie Parwati bawiła się z innymi dziećmi nad brze­gami Gangi. Jej rodzice mieli wielu wspaniałych synów, ale ich spojrzenia nieustannie podążały za ukochaną córką. Pewnego dnia odwiedził ich mędrzec Narada. Himawan poprosił go, by przepowiedział przyszłość Parwati.

Narada odparł: „Meno i Himawanie! Waszą córkę czeka świetna przyszłość. Przysporzy chwały swoim rodzicom i radości swemu mężowi. Widzę jednak na jej dłoni pewien niepokojący znak. Za męża pojmie nagiego jogina bez ojca i matki, obojętnego na sławę i niesławę. Będzie on wolny od pożądania, a jego zachowanie i ubiór będą dzi­waczne”.

Słowa mędrca zmartwiły rodziców, ale nie Parwati. Opis Narady odpowiadał bowiem Śiwie, którego już poślubiła w swym sercu.

Narada pocieszał rodziców: „O władcy gór! Nie smućcie się. Parwati poślubi Pana Śiwę, który nie jest ani dobry, ani zły, ani pomyślny, ani niepomyślny. Jeśli wasza córka odda się pokutom, On z pewnością zechce ją za żonę. Będą się kochać jak nikt dotąd. Z Parwati u swego boku, Śiwa stanie się Ardhanariśwarą – w połowie mężczyzną, w połowie kobietą. Przy czym kobiecą częścią będzie Parwati. Dzięki temu, że zadowoli Śiwę swymi pokutami, przyjmie złotą karnację i zasłynie jako Gauri (złota)”.

Himawana niepokoiło coś jeszcze: „O niebiański mędrcze, słyszałem, że Pan Śiwa oddaje się tylko pokutom i unika kontaktu zwłaszcza z kobietami. Podobno obiecał Sati, że z nikim innym się nie ożeni. Czy aby na pewno zgodzi się na ślub z Parwati?”.

Narada odpowiedział z uśmiechem: „Nie obawiaj się Himawanie! Twoja córka była niegdyś córką Dakszy. To ona wcieliła się teraz w Parwati i na pewno zostanie żoną Śiwy. Położyłem ją na twoich kola­nach, ale jej wiecznym schronieniem będą kolana Pana Śiwy”. Tymi słowy Narada uspokoił władcę gór i podążył na swą wieczną wędrówkę przez światy, wysławiając Pana.

Mena pragnęła dla swej córki urodziwego męża, dlatego kiedy przyszedł po temu czas, wahała się, czy zachęcać córkę do odbycia pokut, żeby mogła ona poślubić Śiwę.

Himawan powiedział: „Słowo ‘niepomyślny’ nie odnosi się do Śiwy. On jest istotą wszelkiej pomyślności, dlatego wesprzyj swą córkę w postanowieniu pokuty. Spotka ją za to samo dobro”.

Mena udała się do córki, aby postąpić zgodnie z życzeniem męża, ale kiedy przyjrzała się swej delikatnej córce nie potrafiła zachęcić jej do umartwiania się. Bogini Parwati wiedziała, co kłopocze jej matkę: „Mamo, wczoraj śniło mi się, że jakiś mędrzec zachęca mnie do pokut dla Śiwy”.
Himawanowi zaś śniło się, że w jego królestwie zamieszkał asceta, w którym później rozpoznał Śiwę. Rodzice postanowili poczekać, aż ten sen się spełni. Wkrótce do kraju Himawana wkroczył Pan Śiwa w to­warzystwie swych ganów. Król wyszedł Panu na powitanie i zapewnił gościa, że zrobi dla Niego wszystko.

Śiwa wysłuchał zapewnień króla z zadowoleniem: „Przybyłem w te góry dla tapasji. Jeśli więc chcesz coś dla mnie zrobić, to dopilnuj, żeby nikt mi nie przeszkadzał”.

Himawan ogłosił wtedy poddanym, by nikt nie odważył się niepokoić Pana. Następnie przedstawił Śiwie swoją córkę: „Panie, moja córka bardzo pragnie Ci służyć. Łaskawie przyjmij ją na służbę razem z jej dwiema pomocniczkami”.

Śiwa spojrzał na Parwati, która tryskała młodzieńczą świeżością i szybko zamknął oczy. Miała cerę jak błękitny lotos, kształtne piersi, wąską talię i czarne, falujące włosy. Śiwa powiedział Himawanowi, żeby następnym razem przyszedł bez córki: „Kobieta to ułuda, a młoda kobieta jest wielkim zagrożeniem dla ascety. Ja jestem ascetą. Co miałbym począć z kobietą tak piękną jak twoja córka?”. Himawan nie wiedział, co powiedzieć. Przemówiła za to Parwati, której miłość dodała odwagi:

„Mój Panie! Czy wiesz, że podstawą każdego działania jest prakryti (natura)? Nawet Twoja asceza jest możliwa, tylko dlatego że podda­jesz się prakryti”.

Śiwa odpowiedział: „Unicestwiam prakryti moją ascezą. Nie ma we mnie żadnych cech prakryti”.

Parwati rzekła: „To ja jestem prakryti, a Ty jesteś Puruszą. Beze mnie nie zdołasz nic uczynić ani nie masz żadnych cech”.

Śiwa roześmiał się: „O Parwati! Widzę, że jesteś znawczynią systemu sankhja, ale niewiele wiesz o Wedancie. Wiedz, że jestem Najwyższym Brahmanem, nieskażonym przez ułudę, poza wpływem prakryti. Pojąć Mnie można tylko poprzez wiedzę duchową. Nie masz na Mnie wpływu, chociaż jesteś prakryti”.

Parwati nie ustępowała: „Jeżeli, jak twierdzisz, wzniosłeś się ponad prakryti, to po co praktykujesz ascezę i dlaczego boisz się mego towarzystwa?”.

Śiwę ucieszyła jej szybka riposta i odpowiedział z uśmiechem: „Doskonale Parwati! Zobaczmy, co mogłabyś dla Mnie zrobić! Może coś, na co ty masz ochotę?”.

Podbudowana swym sukcesem Parwati stawiła się następnego dnia ze swymi towarzyszkami przed Panem. Obmyła Jego stopy, wytarła je i ogrzała przy ognisku. Czciła Go szesnastoma rodzajami darów. Śpiewała dla Niego i tańczyła. Pod koniec dnia zamiotła Jego obejście i wróciła do swego pałacu. Pan Śiwa przez długie lata oddawał się jodze i zdawał się nie zauważać Parwati. W końcu jednak zobaczył, jak Mu służy, i pomyślał: „Pracuje z pełną koncentracją i wielkim oddaniem, ale jeszcze nie w pełni poskromiła swoje ego. Dokona tego tylko wtedy, gdy sama odda się ascezie”.

Po czym, Pan znowu zapadł w stan samadhi i przestał dostrzegać Parwati. Ona służyła Śiwie dalej dzień po dniu, nie zniechęcona Jego pozorną obojętnością.

Bogowie zaczęli się niepokoić, zagrażał bowiem im demon Taraka, którego pokonać mogłoby tylko dziecko Śiwy i Parwati, a tego wciąż nie było. Wyglądało na to, że boska para nieprędko się połączy. Dla­tego zwrócili się o pomoc do Kamy, boga miłości.

Klęska Kamy

Trzynaście spośród córek Dakszy poślubił wielki mędrzec Kaśjapa. Najstarsza z nich – Diti – miała zły charakter, dlatego zrodziły się z niej demony. Jej siostra Aditi była przeciwieństwem siostry, dlatego została matką bogów. Któregoś dnia Diti błagała Kaśjapę, żeby dał jej syna, który pokona bogów, synów Aditi. Kaśjapa wiedział, że nie przekonana swej znieprawionej żony. Dlatego zamiast się z nią kłócić, poradził jej wykonać pewne pokuty. Diti przykładnie wykonała zadanie, za co dostała mocarnego syna Wadźrangę. Poleciła mu pojmać Indrę i innych bogów. Aditi wstawiła się za swoimi synami u Brahmy. Stwórca próbował przebłagać Wadźrangę, żeby uwolnił bogów. Wadźranga, który był wielbicielem Pana Śiwy, zgodził się: „Pojmałem ich, żeby zadowolić matkę, ale nie zależy mi na podboju światów. Wolałbym dowiedzieć się od ciebie, jaki jest sens życia. Co mam uczyć, by uwolnić się od strachu i znaleźć szczęście?”.

Słowa syna Diti zadowoliły Brahmę, dlatego stworzył dla niego piękną Warangi i oddał ją demonowi za żonę. Żyli oni ze sobą szczęśliwie przez jakiś czas. Warangi zdobyła serce męża miłością i oddaniem. Z wdzięczności postanowił spełnić jej życzenie. Warangi poprosiła go o syna, który podbiłby trzy światy i zagroził Wisznu. Wadźranga nie wiedział, jak wybrnąć z tej sytuacji. Nie chciał wystąpić przeciwko bogom, ale też nie chciał zawieść swej żony. Postanowił umartwiać się dla Brahmy i poprosić go o dobrego syna. Pomyślał, że w ten sposób zadowoli żonę i nie skrzywdzi bogów. Kiedy Wadźranga skończył swe pokuty, Brahma pobłogosławił go upragnionym darem. Warangi poczęła ogromnego syna, a w czasie porodu na świecie zaob­serwowano wiele złowróżbnych zwiastunów. Ojciec zrozumiał, że jego syn jest demonem, tak jak tego chciała Warangi. Nadał mu imię Ta­raka.

Demon przez wiele lat oddawał się srogim pokutom dla Brahmy, a kiedy bóg pojawił się przed nim, poprosił o dwa błogosławieństwa. Chciał po pierwsze, by nikt w trzech światach nie dorównał mu siłą, a po drugie, by jedyną osobą zdolną go zabić, był syn Pana Śiwy. Taraka myślał, że wielki jogin nie będzie miał dzieci, więc nic mu nie grozi. Brahma, jak zwykle, uległ prośbie swego czciciela.

Wtedy demon rozpoczął swe dzieło zniszczenia w trzech światach. Siłą brał, czego pragnął zarówno od bogów, mędrców, jak i ludzi. Podbił królestwo niebiańskiego króla Indry, światy ludzi i podziemne światy niższych istot. Zasiadł na tronie Indry i ogłosił się władcą bogów. Bogowie jednak zbiegli, a Taraka zastąpił ich demonami. Po­konani rezydenci niebios pospieszyli po ratunek do Brahmy, mimo­wolnego sprawcy ich kłopotów. To przecież on obdarzył Tarakę nieposkromioną mocą. Brahma jednak odmówił zabicia demona, który był jego wielbicielem.

„Wiem, co powinniście zrobić. Tarakę może zabić tylko syn Śiwy. Musicie więc znaleźć sposób, żeby wyrwać Śiwę z samadhi i sprawić, by dostrzegł Parwati, która wiernie mu służy. Jeśli ją pokocha i poślubi, narodzi się syn, zdolny zabić demona”.

Indra pomyślał o pięknym Kamie, który niezwłocznie przed nim się zjawił w towarzystwie swej żony Rati i Wasanty (wiosny). Indra polecił bogowi miłości: „Spraw, żeby Śiwa porzucił ascezę i zapragnął księżniczki gór”.

Kama był bardzo pewny siebie. Chlubił się swą mocą i uważał za boga potężniejszego od innych, gdyż potrafił ich okiełznać za pomocą swych strzał. Obiecał więc Indrze, że jemu z pewnością uda się to, czego nie byłby w stanie dokonać nawet król niebios.

Następnie udał się w Himalaje, w pobliże miejsca, w którym Pan Śiwa oddawał się jodze. Wiosna pokryła doliny dywanem kwiatów, a drzewa pąkami kwiatów i owocami. Ciepły wietrzyk Malaja zawiał pośród szczytów, wypełniając powietrze nęcącym zapachem. Śnieżna pokrywa szczytów stopiła się, a spływająca woda utworzyła szemrzące potoki i przejrzyste stawy. Ptaki wiły gniazda, a ich miłosny świergot rozlegał się w całej okolicy. Kukanie kukułek i brzęczenie otumanio­nych nektarem pszczół podnieciło nawet zatopionych w medytacji mędrców. Apsary (niebiańskie nimfy) tańczyły radośnie na łąkach, a księżyc w pełni rozświetlił rozkochane stworzenia rozmaitych ga­tunków. Kiedy Śiwa otworzył oczy i zobaczył inwazję wiosny w swej surowej niegdyś pustelni, zdziwił się nieco. Ale – jak na doskonałego jogina przystało – zaraz je zamknął i znowu wszedł w stan samadhi. Wtedy Kama, który zwykle wkrada się jedynie do ludzkich serc, przyjął swą rzeczywistą postać i stanął ze swą żoną obok Śiwy. Małżonkowie próbowali przyciągnąć uwagę Śiwy miłosnymi igrasz­kami, tańcem, do którego przygrywali im niebiańscy muzycy. Wielki jogin jednak ani drgnął. Kama poczuł strach, że tym razem to on zostanie pokonany. Jak dotąd ta sztuka nie udała się nikomu. W tym momencie przyszła Parwati ze służkami. Dziewczyny przyniosły kwiaty, którymi co dzień rano czciły Pana. Podeszły do Niego nieśmiało, ukłoniły się i umieściły kwiaty u Jego stóp. Parwati wpatrywała się w Śiwę z nadzieją, że spojrzy na nią. Pan otworzył oczy, a wtedy Kama wypuścił w Niego swą strzałę. Zwykle Pan otwierał oczy tylko na chwilę i wracał do medytacji. Tym razem jed­nak, ugodzony strzałą Kamy, nie mógł oderwać wzroku od cudownej Parwati. Stało się w końcu to, na co Parwati czekała od dawna.

Śiwa pomyślał: „Doprawdy, ta dziewczyna jest skarbnicą doskonało­ści. W trzech światach nikt nie dorównuje jej urodą. Jeżeli tyle przyjemności sprawia mi samo patrzenie na nią, o ileż przyjemniejsze byłoby wziąć ją w ramiona!”.

Miał właśnie to zrobić, gdy zatrzymała Go myśl: „Jak to się stało, że uległem uczuciu? Kto przyczynił się do mojego upadku?” Rozejrzał się wokoło i ujrzał Kamę, który stał dumny tuż obok. Kama był gotów wypuścić drugą strzałę, lecz wtedy poczuł uderzenie gniewu Śiwy. Rzucił łuk i w myślach wezwał na pomoc Indrę. Zanim jednak bogo­wie zdołali mu pomóc, Śiwa otworzył swe trzecie oko, z którego wytrysnął słup ognia. Ogień przeciął niebiosa niczym meteor, uderzył w ziemię i pochłonął Kamę. Bóg w okamgnieniu zamienił się w kupkę popiołu. Rati zemdlała, a przerażoną Parwati służki odciągnęły na bok. Rati odzyskała przytomność i próbowała zebrać prochy męża. Wstrząśnięci bogowie odzyskali w końcu głos i poczęli błagać Śiwę o przywrócenie Kamie życia.

„Cóżeś uczynił mojemu meżowi” – rozpaczała Rati. – „Skazałeś wszystkie stworzenia na życie bez miłości. Świat bez miłości czeka zagłada. Byk odrzuci krowę, koń odrzuci klacz, a mężczyzna kobietę. Namiętność przynosi nie tylko cierpienie, ale jest ostoją radości. Czymże jest życie bez namiętności? Pustą egzystencją bez smaku, niczym kwiat bez zapachu! Prawdziwej radości mogą doświadczyć tylko ci, którzy poznali cierpienie. Ceną za życie jest cierpienie, lecz jest w nim też nagroda – radość, jaką niesie miłość. Ani cierpienie, ani radość nie istnieją bez Kamy”.

Złość Śiwy jest krótka, więc zniknęła i tym razem. Pan zgodził się z Rati: „Zniszczyłem ciało Kamy, ale nie jego duszę. Będzie on żył jako bezcielesny Ananga w sercach wszystkich stworzeń. W przyszłości narodzi się także jako Pradjumna, syn Kryszny, a ty – Rati – raz jeszcze zostaniesz jego żoną”. Po tych słowach Śiwa wrócił do swych jogicz­nych praktyk.

Parwati zaś nie odważyła się odwiedzać Pana. Po tym, co zobaczyła, obawiała się skutków Jego gniewu.

Pokuty Parwati

Parwati wróciła do domu bardzo poruszona: „Na co mi uroda, skoro mój Pan mnie nie zauważa! Jedyną rzeczą, na którą zwraca uwagę, jest potęga wyrzeczenia”. Rodzice i bracia próbowali ją pocieszyć, ale wszystko na nic. Wtedy odwiedził Parwati niebiański mędrzec Na­rada:

„O Parwati! Nie rozpaczaj. Z pewnością poślubisz Pana Śiwę. Igno­ruje cię, ponieważ wyczuł w tobie ślad złudnego ego. Dumna ze swej młodzieńczej urody myślałaś, że zauroczysz Pana. Teraz już wiesz, że wygląd nie robi wrażenia na Mahajoginie. Konieczna jest moc wyrzeczeń. Nauczę cię tajemnej mantry, którą Śiwa bardzo ceni: ‘Om namaśiwaja!’. Ci, którzy powtarzają tę formułę z oddaniem i wytrwałością, znajdują drogę do Jego serca”.

Parwati zwróciła się do rodziców o zgodę na odejście do lasu. Ojciec zgodził się, lecz matka wyraziła sprzeciw: „Nie możesz praktykować pokut w domu? Masz tu wszystko, czego potrzebujesz. Nie wypada, żeby młoda dziewczyna oddawała się umartwieniom sama jedna w lesie”. Z powodu tych słów Parwati zyskała imię „Uma” – „nie odchodź”. Parwati została w domu, ale przestała jeść i pić. Dopiero wtedy Mena pozwoliła jej odejść.

Parwati zdjęła z siebie wykwintne szaty i biżuterię, przywdziała „szatę” z kory drzew, przewiązała biodra powrozem z trawy. Następnie, w towarzystwie dwóch przyjaciółek, odeszła w góry, tam gdzie Śiwa spalił na popiół Kamę. Widok znajomej okolicy wywołał u Parwati przypływ żalu. Płakała i głośno wzywała imię Śiwy. Kiedy fala emocji opadła, przygotowała się do długiego procesu czczenia. Przygotowała ołtarz z lingą Śiwy, usiadła przed nim i rozpoczęła into­nowanie pięciosylabowej mantry. Latem siedziała pośrodku kręgu pięciu ognisk, podczas monsunu – na deszczu, a zimą – na śniegu. Nie przestawała przy tym powtarzać świętej mantry. Dzielnie znosiła letni upał, lodowate wichury i śnieżyce. Pierwszego roku żywiła się wyłącznie owocami, drugiego – liśćmi, z którego to powodu zyskała imię Aparna – „Ta, która je liście”. W trzecim zaś roku Parwati przestała w ogóle jeść. Odziana w samą tylko korę, ze splątanymi włosami, powstrzymująca wszelkie potrzeby ciała, w swym wyrzecze­niu posunęła się dalej od największych mędrców.

Nawet Natura zlękła się potęgi jej ascezy. Chciała jakoś wesprzeć Parwati, dlatego dostarczała jej do czczenia kwiatów. Zwierzęta przestały na siebie polować i przebywały zgodnie w pobliżu obejścia Parwati. Mijały lata, a Śiwa się nie pojawiał. Dziewczynę odwiedzili za to Himawan z Meną. Rodzice chcieli ją skłonić do przerwania bezo­wocnych umartwień, ale ich nie posłuchała. Co więcej, wzmogła intensywność swych praktyk tak bardzo, że trzy światy począł nękać przeraźliwy żar. Bogowie nie wiedzieli, dlaczego klimat gwałtownie się zmienił. Udali się więc do Wisznu, który im wyjaśnił, że przyczyną jest tapasja Parwati. „Chodźmy zatem do Pana Śiwy i poprośmy Go, żeby spełnił życzenie Parwati”.

Bogowie bali się rozgniewać Śiwę, ale kiedy Wisznu obiecał im ochronę, zgodzili się z nim pójść. Śiwa przebywał w stanie głębokiego samadhi. Bogowie zwrócili się do Nandiego, żeby powiadomił swego Pana o ich przybyciu. Śiwa ucieszył się z wizyty i był gotów wysłuchać ich prośby.

Przemówił Wisznu: „O Panie! Demon Taraka zagraża wszystkim bogom. Wiedząc o Twoim celibacie, wyprosił u Brahmy zapewnienie, że nie zabije go nikt inny, jak Twój syn. Od lat Parwati oddaje się po­kutom, by wybłagać Twą przychylność. Żar jej tapasji pali trzy światy. Wysłuchaj jej próśb! Panie, tylko Ty możesz nas uratować. Dlatego porzuć ślub czystości dla dobra całego stworzenia!”.

Śiwa przemówił w te słowa: „Jeśli Ja przygarnę Parwati, wtedy do żywych wróci Kama i zagrozi bogom i mędrcom w medytacji! Pożądanie prowadzi do upadku. Z niego rodzi się złość, ze złości ułuda, która niszczy wyrzeczenie. Dlaczego wciąż na mnie nalegacie?”.

Wisznu nie ustępował: „Czyżbyś nie wiedział, że Parwati to Sati, która narodziła się ponownie jako córka władcy gór? Tak bardzo prag­nie znowu być z Tobą, że poddała się najsroższym pokutom. Połóż kres jej męce i spraw nam wszystkim radość!”.

Śiwa rzekł: „O Wisznu! Małżeństwo jest wielką przeszkodą dla jo­gina. W tym świecie wiele rzeczy wiąże jogina, ale nic nie czyni tego bardziej jak związek z kobietą. Nie osiągnie wyzwolenia ten, kogo pociągają doczesne przyjemności. Mój rozum broni się przed spełnieniem twojej prośby, ale moje serce mówi co innego. Jestem nie­wolnikiem swych wielbicieli. Niczego nie potrafię im odmówić. Jestem gotów zapomnieć o sobie, byle ich zadowolić. Dlatego poślubię Par­wati i spłodzę syna!”.

Po tych słowach Pan zamilkł, a bogowie wrócili do swych siedzib. Następnie Śiwa wezwał siedmiu niebiańskich mędrców i polecił im sprawdzić determinację Parwati. Udali się więc do niej na szczyt Gauriśikhar. Ujrzeli ją jaśniejącą, zatopioną w medytacji. Skłonili się przed nią nisko i oznajmili, żeby przerwała pokuty, gdyż Śiwa nigdy jej nie poślubi.

„Narada, który namówił cię do wyrzeczeń, jest oszustem. On zawsze próbuje odwieść ludzi od światowego życia. Niegdyś przekonał synów Dakszy, żeby nie zakładali rodzin i – ku rozpaczy ojca – pchnął ich na drogę jogi. Narada skłonił też chłopca z plemienia asurów, by poświęcił się Wisznu. Chłopiec naraził się przez to na prześladowanie ze strony swego demonicznego ojca. Z tobą zrobił to samo. Śiwie ko­biety są obojętne. On nie potrafi dać im miłości, gdyż jest wrogiem Kamy. Zresztą widziałaś, jak wygląda. Daj już sobie spokój! Wróć do rodziców i wyjdź za kogoś bardziej odpowiedniego!”.

Słowa mędrców rozbawiły Parwati: „O wielebni! Wasze słowa odpowiadają temu, jak postrzegacie świat, ale do mnie one nie trafiają. Jestem córką gór i byle wietrzyk mnie nie poruszy. Dlatego zwą mnie Aćala. Śiwa jest największym joginem i nie pociąga Go powierzchowne piękno. Jest On Najwyższym Brahmanem i jeśli nie poślubi mnie, zostanę dziewicą. Prędzej Słońce wzejdzie na zachodzie, ogień zacznie mrozić, góra Meru się poruszy, a lotosy zakwitną na skale, niż ja nie dotrzymam słowa. Będę wielbić Śiwę, aż do mnie przyjdzie!”.

Słowa Parwati zrobiły wielkie wrażenie na mędrcach. Wrócili do Śiwy i opowiedzieli, co się stało. Teraz sam Śiwa postanowił wypróbować Parwati. Tak naprawdę nie wątpił w nią, chciał jednak poznać ascetyczne wcielenie swej wiecznej towarzyszki. Stanął więc przed Parwati w postaci starego mędrca. Parwati powstała na znak szacunku i okazała mu wszelkie honory. Mędrzec wypytał ją o rodziców i powód jej praktyk. Parwati rzekła: „Jestem Parwati, córka Himawanta i Meny. Oddaję się ascezie, żeby poślubić Pana Śiwę. Jak dotąd, wszystko na nic, dlatego postanowiłam wstąpić w ogień. Kiedy się odrodzę, będę dalej Go wielbić aż do skutku”.

Śiwę ucieszył jej upór, lecz powiedział, żeby odstąpiła od swego za­miaru. Parwati mimo to wskoczyła w ogień. Wtedy jednak płomienie stały się chłodne niczym pasta sandałowa. Staruszek nie pozwolił jej rozpalić nowego ognia. Chciał jeszcze raz usłyszeć historię Jej życia. Parwati rozpłakała się i nie była w stanie powiedzieć słowa. Zrobiła to za nią jej przyjaciółka Widźaja.

Starzec dociekał, dlaczego pragnie akurat Śiwy. Przecież trudno o mniej odpowiedniego kandydata dla księżniczki. Dodał też: „Już raz miał żonę, którą z Jego powodu odrzucił własny ojciec. Biedna dziewczyna w końcu popełniła samobójstwo. Ty, Parwati, jesteś prawdziwą perłą kobiecego rodu. Porzucisz przyjemności pałacowe, żeby włóczyć się po lesie? Śiwa nie ma w sobie nic, co podobałoby się kobiecie. Zabił twego przyjaciela Kamę i obraził cię swym odejściem. Lepiej zapomnij o Nim!”.

Słowa starca rozzłościły Parwati: „Przyszedłeś tutaj, żeby powtarzać brednie o moim Panu? Nie uda ci się mnie zatrzymać. Co ty wiesz? Nie masz pojęcia, że Śiwa jest Najwyższym Brahmanem. Powiedziałeś, że jest On pełen wad, ale ja doświadczyłam, że gdy tylko o Nim rozmyślam spływa na mnie bezbrzeżne dobro. Popełniłam błąd, goszcząc kogoś, kto obraża mego Pana. Kocham Śiwę i nie chcę nikogo innego!”.

Odwróciła się i poleciła przyjaciółce, by przegoniła nikczemnego pro­roka. Wtedy Śiwa przyjął swą prawdziwą postać i chwycił Parwati za rękę.

„Chcesz zostawić mnie samego? Nie dam się tak łatwo wygonić! Ujęła Mnie twoja wytrwałość i jestem gotów spełnić twe życzenie. Swymi pokutami zdobyłaś mą miłość. Od dziś jestem twym niewolni­kiem. Rozkazuj mi! Wybacz, że tak okrutnie cię sprawdzałem. Przeszłaś jednak wszystkie próby. Proszę Cię, byś poszła ze Mną do mej siedziby w Himalajach”.

Uszczęśliwiona Parwati odparła: „Mój Panie, kiedy pobieraliśmy się poprzednio, obrządek ślubny nie został przeprowadzony właściwie. Tym razem błagam Cię – poproś ojca o mą rękę i dopilnuj, by ślub od­prawiono jak należy”.

„Najmilsza Parwati – powiedział Śiwa – Świat ten spowija ułuda, lecz nie Mnie. Nie dotyczą Mnie przepowiednie, układy planet czy wymogi kultu. Jeśli jednak chcesz, by obrządek ślubny uwzględnił pomyślną pozycję planet i odbył się w zgodzie z tradycją, niech tak się stanie. Niczego ci nie odmówię”. Po tych słowach Parwati wróciła do rodziny, a Śiwa do swej siedziby. Bogowie i ganowie nie posiadali się z radości.

Wkrótce potem Śiwa pojawił się na dworze Himawana w przebra­niu żebraka i tancerza. Jego śpiew i taniec wzbudziły powszechny zachwyt. Spodobał się też Menie i Parwati. Wtem, Parwati rozpoznała w tancerzu Śiwę i zemdlała. Zdało się jej, że pyta: „Chcesz jakiejś łaski, czy pana młodego?”.

Wyszeptała: „Już wybrałam łaskę dla siebie. Chcę Ciebie jako pana młodego”. Nikt inny nie słyszał tych słów boskiej pary.

Matka obsypała tancerza pieniędzmi i drogocennymi kamieniami, lecz on ich nie chciał. „Jak mam ci zapłacić?” – spytała. Nieznajomy powiedział, że ręką swej córki. Matka wpadła w szał i rozkazała straży wyrzucić zuchwalca z miasta. Nikt jednak nie mógł go dotknąć. I nagle tancerz zniknął.

Zabawa Śiwy oszołomiła bogów. Błagali Go, by jeszcze raz poprosił Himawana o rękę córki. Tym razem Pan poszedł do pałacu w przebra­niu bramina. W dłoni dzierżył kryształowe korale i powtarzał imię Wisznu. Rozpoznała Go tylko Parwati i w myślach oddała Panu pokłon. Żart Śiwy rozbawił ją i czekała, co się wydarzy. Bramin poradził jej ojcu, by nie oddawał córki żebrakowi Śiwie, po czym odszedł. Słowa świątobliwego gościa zrobiły wrażenie na matce Par­wati, która zaczęła namawiać męża, by odmówił Śiwie.

Śiwa zaś wezwał siedmiu niebiańskich mędrców, by udali się do Himawana i nakazali mu oddać córkę Śiwie, tak jak obiecał. Mędrcy tymi słowami zwrócili się do króla: „Śiwa jest ojcem wszechświata, a Parwati matką. Dlatego możesz oddać ją tylko Jemu”.

Himawan odparł: „Radbym to uczynić, ale po wizycie pewnego bramina, moja żona się temu sprzeciwia”.

Wtedy do Meny podeszła Arundhati, żona mędrca Waśiszthy. Namawiała matkę do oddania ręki córki Śiwie, gdyż tylko w ten sposób będzie można powstrzymać demona Tarakę.

Mędrcy powiedzieli Himawanowi: „Parwati urodziła się, żeby zostać żoną Śiwy. Twoja córka jest rozumem wszechświata i jego matką. Spadnie na ciebie chwała, jeśli oddasz ją Siwie”.

Słowa te przekonały Menę. Mędrcy przekazali wieści wielkiemu Bogu i wkrótce rozpoczęły się przygotowania do ślubu.

Kosmiczny ślub

Himawan zamierzał uczynić ze ślubu córki największe wydarzenie w historii wszechświata. Zaprosił na nie wszystkich bogów, mędrców, góry i rzeki. Całe miasto pokryły bogate dekoracje. Ulice pozamiatano i umyto. Wzdłuż ulic zawieszono gałęzie bananowców, jedwabne szarfy i liście mangowców. Na każdym rogu umieszczono pomyślne przed­mioty, rozsypano płatki lotosów i pąki jaśminów. Na życzenie króla architekt bogów, Wiśwakarma, wzniósł dla narzeczonych podium, na którym umieścił podobizny bogów. Były one tak wierne, że ludzie brali je za żywe. Na każdego gościa czekała wykwintna kwatera, a najwspanialsza na Pana Śiwę.

W wyznaczonym dniu bogowie zebrali się na Kajlasa, aby dołączyć do pana młodego. Przekonywali Śiwę, żeby ubrał się stosownie do okazji. Pan się zgodził. Półksiężyc zastąpił koronę, Jego trzecie oko przybrało kształt pięknego klejnotu, węże owinięte wokół Jego uszu zamieniły się w kolczyki, a węże na Jego szyi w naszyjniki. Popiół pokrywający ciało Pana zamienił się w aromatyczną pastę sandałową, a skóra słonia w jedwabny strój. Do procesji dołączyli ganowie z całego wszechświata. Stanęli oni z przodu i przez całą drogę tańczyli. Ra­dosny nastrój panował wśród bogów, którzy także tańczyli i śpiewali. Zgiełk czyniony przez konchy i rozmaite bębny roznosił się daleko. Na czele pochodu bogów jechał Wisznu z Lakszmi na orle Garudzie, za nimi Indra na słoniu Ajrawacie i Brahma z Saraswati na łabędziu. Na ślub spieszyły z nimi Matki Wszechświata, niebiańskie dziewice i żony bogów. Pan Śiwa siedział na nieskazitelnie białym byku wielkiej urody – symbolu dharmy. Pan jaśniał boskim blaskiem pośród szacownego tłumu.

Kiedy procesja zbliżyła się do przedmieść górskiego grodu, powitał ją Himawan z licznym orszakiem. Był pod wrażeniem Pana Śiwy, którego „nowy” wygląd kompletnie go zaskoczył. Nigdy wcześniej nie widział Go w postaci Sundaramurtiego – „Przystojnego”. Nie on jeden ze zdumieniem patrzył na szykownie odzianego Śiwę, którego cza­rowny uśmiech napełniał serca zebranych radością.

Mena nie mogła się doczekać spotkania z osobą, dla której jej córka podjęła się tak surowych wyrzeczeń. Usłyszawszy teraz tumult, wybiegła na balkon i zobaczyła procesję z panem młodym. Śiwa wiedział, jak wysokie ma o sobie mniemanie Jego przyszła teściowa. Dlatego postanowił sobie z niej zażartować. Żarty Pana pomagają wielbicielom pozbyć się pychy. Pan poprosił Wisznu i pozostałych bogów, by jechali dalej, a sam został nieco w tyle.

Mena była zachwycona widokiem procesji. Otwierali ją gandharwo­wie, niebiańscy muzycy, znani ze swej elegancji. Za nimi podążały niebiańskie nimfy, które powiewały różnobarwnymi chorągwiami. Mena pomyślała, że Śiwą jest jeden z gandharwów, ale wyprowadzono ją z błędu. Za nimfami kroczyli jakszowie, strażnicy skarbów. Mena tym razem pomyślała, że Śiwą jest ich przywódca. Znowu musiano ją wyprowadzić z błędu.

„Jakże musi On być piękny, skoro tak urodziwi są Jego towarzysze!” – pomyślała. Kolejnymi w szeregu byli: Agni – bóg ognia – świecący niczym stopione złoto, Jama – bóg śmierci – o niezrównanym majesta­cie. Mena czuła się rozczarowana, że żaden z nich nie był Śiwą. Na wi­dok oszałamiająco pięknego Wisznu niemal zemdlała. Uznała, że to musi być Śiwa, idealny partner dla jej ukochanej córki. Lecz i tym ra­zem nie zgadła.

Wtedy pojawił się Śiwa otoczony ganami. Ktoś szepnął jej do ucha: „Oto pan młody, którego wymodliła sobie twoja córka”. Mena z przerażeniem spoglądała na zbieraninę cudacznych postaci. Byli tam bhutowie, pretowie, piśaczowie, duchy, upiory i gobliny. Jedni mieli formę podmuchów wiatru i ci świszczeli przenikliwie. Inni mieli zde­formowane ciała i twarze wykrzywione w grymasie. Niektórzy byli ślepi, inni wieloocy. Niektórzy nie mieli nóg, inni kuśtykali na jednej nodze. Jedni nie mieli twarzy, drudzy rozbiegany wzrok. I to miała być przyboczna eskorta pana młodego!? Mena wolała myśleć, że to jakaś pomyłka, i błagała, żeby w końcu pokazano jej Śiwę.

Wtedy ktoś krzyknął: „O tam idzie Śiwa! Tam jest pan młody!”.

Na widok tej postać Mena zadrżała i nogi się pod nią ugięły: „Czy to jest człowiek, dla którego tak poświęcała się moja córka?”.

Pan młody miał pięć twarzy i na każdej troje oczu, potargane włosy, z których wyzierał półksiężyc, i dziesięć rąk. W jednej trzymał czaszkę, w drugiej trójząb, w trzeciej – miecz, a w pozostałych inny oręż. Jego barki okrywała skóra tygrysa, a biodra – skóra słonia. Wyglądał niechlujnie, a wzrok miał mętny. Zresztą cała grupa sprawiała wrażenie pijanej. Co chwila ktoś wznosił okrzyki: „Chwała Śiwie!”, po czym w górę leciały zamiast kwiatów czaszki, kości i jaszczurki.

Mena zemdlała. Gdy ją ocucono, zaniosła się płaczem i wykrzyczała, że na pewno nie odda córki Śiwie.

„Co mam począć? Do kogo pójść? Jakaż hańba spotyka moją rodzinę! Gdzie są ci wszyscy mędrcy, którzy zwą siebie niebiańskimi? Własnymi rękoma powyrywam im brody za ich dobre rady!”. Następnie zwróciła się do córki: „Taki jest owoc twych pokut? Musiałaś stracić rozum. Zmyłaś z siebie pastę sandałową i wytarzałaś się w błocie. Odsunęłaś od siebie gotowany ryż, żeby jeść plewy! Czymże zasłużyłam sobie na taki los?”.

Narada i inni mędrcy próbowali uspokoić Menę, ale ona nie chciała ich słuchać. Wtedy zbliżył się do niej mąż. Powiedział, że Śiwa zadrwił sobie z niej, lecz sama się o to prosiła. Parwati zwróciła się czule do matki: „Nie widzisz, że to ułuda? Oddaj mnie Śiwie. Ja już to zrobiłam ciałem, słowem i umysłem. Nie wyjdę za innego”.

Brahma rzekł: „Pan Śiwa ma wiele postaci i imion. Jest też mistrzem iluzji, który uwielbia mamić innych. Bądź tego świadoma, Meno, i nie odmawiaj mu swej córki”.

Na koniec przemówił Wisznu: „Jesteś ukochaną córką swych przodków, ale nie wiesz, jak wielki jest Śiwa. Posiada wszelkie cechy i jednocześnie nie ma żadnej. Ma postać i jej nie ma. Jest odrażający i piękny. Nie sposób opisać Jego prawdziwego kształtu. Tylko dzięki nadzwyczajnym umartwieniom Parwati zgodził się zostać twym zięciem. Spotkało cię wielkie wyróżnienie i honor. Dlatego, żono Hi­mawana, otrzyj swe łzy i przyjmij Go w swe progi. Spotka cię samo dobro”.

Słowa Wisznu sprawiły, że Mena nieco ustąpiła: „Posłucham was tylko, jeśli Śiwa przyjmie swą łagodną postać. Inaczej nie dam się przekonać. To moje ostatnie słowo!”. Po czym zamilkła i odwróciła się od zebranych.

Wisznu przekazał Śiwie wieści, a Parwati tymczasem modliła się do Niego z całego serca, by spełnił żądanie matki. Śiwa nie opierał się dłużej. Kiedy wrota pałacu zostały otwarte, stanął przed Meną w swej zachwycająco pięknej postaci Sundaramurtiego.

Z Jego ciała emanował boski blask. Jego ciemne oczy padły na Menę i wniknęły w głąb jej duszy. Czarne, jedwabiste włosy opadały na Jego szerokie ramiona. Gibkie ręce okrywała jedwabna szata. Mena podziwiała w myślach każdy aspekt Jego wyglądu. Jawił jej się teraz jako ideał męskiej urody. Jej konsternacja rozbawiła Śiwę i uśmiech przemknął po Jego twarzy.

Przed Panem tańczyło osiem siddhich, które rozsypywały płatki róż. Rzeki Ganga i Jamuna wachlowały Pan ćamarami z włosia jaków, a Wisznu z innymi bogami kroczyli za Nim.

Mena z Himawanem wyszli Panu naprzeciw. „O wielki Panie, do­prawdy szczęście uśmiechnęło się do mojej córki. Siłą swych wyrzeczeń zdobyła taki skarb!” – powitała Śiwę Mena. Następnie posmarowała papką sandałową czoło Pana i obsypała Jego stopy ryżem z kurkumą. Inne mężatki, aby przywołać pomyślność, kołysały przed Panem lampkami, w których płonęło stopione masło i kamfora.

Żony mędrców odprowadziły Parwati do rodzinnej świątyni. Również panna młoda wzbudziła zachwyt zebranych. Jej długie, czarne włosy zapleciono w warkocze, ozdobione kwiatami i klejno­tami. Naszyjniki zdobiły jej piersi, a bransolety ręce. Parwati rozchyliła nieznacznie pokryte czerwoną szminką usta i ukazała białe niczym perły zęby. Jej ciało pokrywały pasta sandałowa, piżmo i szafran. U jej stóp dźwięczały dzwonki. W jednej ręce trzymała lusterko ozdobione klejnotami, a w drugiej lotos. Bogowie nisko się pokłonili przepięknej Matce Wszechświata. Parwati z Śiwą spojrzeli na siebie i wymienili sekretny sygnał miłości. Następnie Parwati zniknęła za drzwiami świątyni, gdzie oddała cześć bogini jej rodziny. Gdy skończyła, raz jeszcze wzięła kąpiel i przywdziała szaty i ozdoby, które dostała od Pana Śiwy.

Również pan młody wziął kąpiel i przywdział ślubny strój. Po czym na swym byku wkroczył do sali ślubów. Nad Jego głową rozpostarto biały baldachim, przynależny królom. Pan i Parwati zajęli miejsce na specjalnym podeście, a kiedy planety ustawiły się w pomyślnej kons­telacji, mędrcy dali znak do rozpoczęcia ceremonii.

Himawan chwycił córkę za rękę i zwrócił się do pana młodego: „O Panie Śiwo! Oddaję Ci tę dziewczynę za żonę. Łaskawie przyjmij ją!”. Umieścił dłoń córki w dłoni Śiwy i wypowiedział mantrę: „Tasmai Rudraja Mahate”.

Śiwa, trzymając lotosową dłoń Parwati, także wypowiedział sto­sowne mantry. Na polecenie kapłana namalował czerwoną kropkę – symbol pomyślności – na czole oblubienicy. Następnie oprowadził ją trzykrotnie wokół świętego ognia. Tym samym los Sundaramurtiego związał się z Boginią Parwati. Doprawdy, stanowili Oni dwie połowy odwiecznej Jedni. Kiedy usiedli na tronie, wszyscy goście podchodzili, by oddać Im cześć.

Na koniec ceremonii szesnaście niebiańskich matek zaprowadziło pannę młodą pod ślubny kobierzec, gdzie „oddały” Parwati Śiwie. Rati, żona Kamy, uznała, że to najlepsza chwila, by błagać Śiwę o przywrócenie życia jej mężowi. Pan zgodził się i Kama pojawił się taki, jakim go wszyscy znali.

Zgodnie ze zwyczajem po czterech dniach spędzonych w domu panny młodej goście weselni przenieśli się do domu pana młodego. Mena szlochała i prosiła Śiwę, żeby troskliwie zajmował się jej ukochaną córką. Niebiańskie matki pouczyły Parwati o obowiązkach cnotliwej żony. Parwati, płacząc, pożegnała się z rodzicami. W końcu Śiwa z Parwati wyruszyli w towarzystwie gości weselnych na górę Kajlasa. Gdy tam dotarli, goście pożegnali się i zostawili Ich samych.

Kosmiczna para

Parwati przeniosła się z wygodnego pałacu swych rodziców do zim­nych jaskiń w Himalajach, ale niczego nie żałowała. Wybrała życie, które uznała za najlepsze z możliwych. A skoro jej mąż wybrał na swą siedzibę wspaniały szczyt Kajlasa, to czegóż więcej mogła chcieć? W dolinie, u podnóża góry, rozciągały się wody jeziora Manasarowar – jeziora umysłu, ulubionego miejsca zabaw niebiańskich panien i ich kochanków. W jego chłodnych wodach kąpała się także Parwati. Nowe miejsce zamieszkania, pełne surowego piękna, zauroczyło ją. Z kolei ona – swą urodą i mądrością – podbiła serce Wielkiego Jogina, który przywiódł ją do swej krainy. Wędrowała z Nim po górskich stokach, zażywała kąpieli w Manasarowar pośród lotosów i królewskich łabędzi. Była tak łagodna i pełna gracji, jak Śiwa był nieokiełznany i gwałtowny. Uroda Parwati zainspirowała Pana do tworzenia, śpiewania i tańczenia. Stał się mistrzem wszelkich dziedzin sztuki (kalas). Kiedy tańczyli razem, Parwati poruszała się miękko i powoli (lasja), On zaś – gwałtownie (thandawa).

Objęci przemierzali niebiosa na Nandim. Kiedy padał deszcz, Śiwa unosił ją ponad chmury, a gdy dokuczał Im upał, chował się z nią w jaskiniach. Mijały wieki, podczas gdy boska para zabawiała się na Kaj­lasa i w niebiańskich światach.

Tymczasem na ziemi narodzili się Śumba i Niśumba, dwaj bracia i demony. Aby posiąść nadzwyczajne moce, poświęcili się pokutom dla Brahmy. Wybłagali u niego błogosławieństwo, że zabić będzie ich mogła wyłącznie kobieta, do tego dziewica, będąca cząstką Śiwy i tak piękna, że zakochają się w niej. Przekonani o swej bezkarności nie lę­kali się nikogo i szybko dali się we znaki bogom i ludziom. Bogowie szukali wsparcia u Brahmy, który z kolei zwrócił się o pomoc do Śiwy. Prosił, by Pan stworzył z siebie taką kobietę. Wtedy Śiwa uznał, że już czas rozzłościć Parwati. Rozgniewana zamieniłaby się w boginię dziewicę Kali, zdolną zabić demony.

Wyjątkowa uroda i czar Parwati od dawna trzymały w ryzach Wiel­kiego Jogina. Jej inteligencja sprawiła, że chętnie dzielił się z nią wiedzą, jaką zyskał dzięki swym pokutom. Parwati zaś podarowała tę wiedzę światu pod postacią Puran i tantr. Głód wiedzy Parwati zdawał się nieposkromiony, a wiedza Śiwy – niewyczerpana. Ona była idealną uczennicą, a On idealnym nauczycielem, Dakszinamurtim. Parwati interesowało społeczeństwo, natura, życie, małżeństwo, dziedziny aktywności człowieka: muzyka, taniec, chiromancja, astrologia, okul­tyzm, życie po śmierci i sposoby wyrwania się z więzów Czasu. Nie było właściwie tematu, który by jej nie zajmował, a którego Pan Śiwa by nie znał. Skarb Ich boskich rozmów zachował się za sprawą mędrców, którzy słyszeli je w medytacji.

Parwati uwodziła Śiwę w subtelny sposób. Pan zaś zdał sobie sprawę, że ktoś, kto ucieka od życia bez stawienia mu czoła i bez po­radzenia sobie z jego przeciwieństwami, nigdy nie osiągnie wyzwole­nia. Z drugiej strony, kto całkowicie oddaje się doczesnym przyjemnościom i w ogóle nie myśli o najwyższej Prawdzie, będącej podstawą wszystkiego, ten jest głupcem, który nigdy nie osiągnie spo­koju umysłu, a tym bardziej wyzwolenia. Do Prawdy dochodzi się poprzez zrównoważenie przeciwieństw: Puruszy i Prakryti, materii i ducha. Czymś takim była właśnie harmonia w kosmicznym związku Śiwy i Parwati.

Pewnego razu boska para urządziła sobie konkurs taneczny. Parwati miała naśladować pozycje, jakie przyjmie mąż. Robiła to idealnie aż do czasu, gdy Śiwa przyjął wyjątkowo trudną pozycję, tzw. urdhwa-thandawa. Pan podniósł prawą nogę nad swą głowę, czego Parwati nie udało się zrobić. Teraz przyszła kolej na nią. Parwati przyjęła pewną taneczną postawę. Z powodu swej ciemnej karnacji wyglądała niczym posąg z hebanu. Śiwa roześmiał się i zażartował z jej karnacji. Uznał, że to dobry pretekst, aby rozłościć żonę.

„Doprawdy jesteś Kali, boginią ciemności i śmierci, która niszczy wszelkie zło wieku Kali”.

Bogini poczuła się dotknięta tą uwagą i postanowiła zmienić karnację. Odeszła do lasu, w którym już wcześniej praktykowała ascezę. Śiwa się nie sprzeciwiał, świadom, że Ich rozstanie przyczyni się do śmierci dwóch demonów.

Któregoś dnia, gdy medytowała, podszedł do niej wielki tygrys. Przyczaił się do skoku i nagle zastygł w bezruchu. Trwał w tej pozycji wpatrzony w niedoszłą ofiarę. Minęło sporo czasu, zanim Parwati otworzyła oczy. Zrobiło się jej żal zwierzęcia i przywróciła mu władzę nad ciałem. Tygrys, dzięki swej mimowolnej medytacji na Parwati, uświadomił sobie jej boską naturę. Odmieniony, został jej wiernym sługą. Nie odstępował swej pani i strzegł jej przed innymi zwierzętami.

Wkrótce potem przybył do Parwati Brahma. Oddał jej cześć, a następnie błagał, by uwolniła świat od Śumby i Niśumby.

„O Matko! Zapewniłem tych dwóch niegodziwców, że tylko ty zdołasz ich zabić. Proszę, zrób to!”.

Bogini zgodziła się. Zrzuciła swą ciemną powłokę i przybrała jasną. Tak zyskała imię Gauri – Promiennej. Ciemna powłoka przeobraziła się w Kali, boginię dziewicę o barwie czarnej chmury deszczowej. Dzierżyła w swych dłoniach: konchę i dysk Wisznu oraz trójząb Śiwy, władała bowiem siłą ich obu. Miała troje oczu i półksiężyc we włosach, tak jak Śiwa. Kali potrafiła być albo łagodna, albo straszna, albo łagodna i straszna jednocześnie. Była piękna i niepokonana. Parwati nakazała jej pójść z Brahmą. Kali dosiadła wielkiego lwa, ukłoniła się Parwati i odeszła w góry Windhja. W jej nowej siedzibie wkrótce po­jawili się Śumba i Niśumba. Zachwyceni urodą Kali spróbowali ją posiąść. Bogini okazała im jednak mroczną stronę swej natury. Bracia zostali zgładzeni, tak jak przepowiedział Brahma.

Jakaś część ciemnej karnacji Parwati miała zstąpić do rzeki Jamuny (zwanej także Kalindi), która popłynęła z Himalajów do lasów Wryn­dawany. Tam, w wieku Dwapara, swym boskim zabawom z paster­kami oddawał się Kryszna.

Gauri zaś wróciła na Kajlasa i sprawiła radość swemu Panu swą nową postacią w barwie stopionego złota.

Śiwa dostrzegł, że żona ma mu wciąż za złe, iż bez słowa sprzeciwu pozwolił jej odejść do lasu. Powiedział więc: „Moja droga! Przecież wiesz, że nie sposób nas rozdzielić. Rozgniewałem cię, żebyś mogła pomóc bogom. Ten świat zjawisk i kształtów jest dostępny tylko poprzez słowa i nie sposób oddzielić znaczenia od słowa. Ty jesteś kształtem wiedzy, a Ja podmiotem wiedzy. Nie można więc nas rozdzielić!”. Racjonalne argumenty Śiwy trafiły do Parwati i znowu była taka jak dawniej.

Pewnego razu boscy małżonkowie grali w kości. Stawką w roz­grywce był trójząb Śiwy i klejnoty Parwati. Śiwa przegrał. Postawił wtedy w grze swego węża, lecz znowu przegrał. Parwati dobrze szło i wkrótce Śiwa stracił wszystko. Udał niezadowolonego i poszedł sam do lasu. Spotkał tam Wisznu, który obiecał, że pomoże mu wygrać, jeśli namówi Parwati na jeszcze jedną partię.

Parwati chętnie się zgodziła, przekonana, że szczęście jej sprzyja. Tym razem jednak to ona przegrywała. Śiwa odzyskał wszystko, co wcześniej stracił. Parwati wyczuła podstęp i ostrzegła męża, by nie oszukiwał. Wybuchła między nimi sprzeczka, którą przerwało dopiero ujawnienie się Wisznu. Bóg wyznał prawdę, jak to wkroczył do gry i pomógł Śiwie wygrać. Powiedział też, że życie jest jak gra w kości – raz wygrywamy, raz przegrywamy, ale nigdy nie wiemy, co nas spotka. Nie powinniśmy więc rozpamiętywać zysku czy straty, lecz grać dalej. W ten sposób Wisznu zażegnał małżeńską kłótnię. Śiwa zaś pobłogosławił na wieki wszystkich tych, którzy w przyszłości będą tego dnia grać w kości. Dzień ten z czasem przekształcił się w Diwali, festiwal świateł.

Innym razem boscy małżonkowie spierali się o realność tego świata. Śiwa wyraził pogląd, że świat jest tylko złudzeniem i nie istnieje nic poza Brahmanem (adwajta-wada). Parwati powiedziała, że prakryti (natura) jest równie realna jak Brahman (sankhja). Przecież to ona sama jest prakryti i nic nie mogłoby istnieć bez niej. Aby dowieść prawdziwości swych słów, opuściła Himalaje i wycofała się do swej subtelnej postaci. Jej zniknięcie sprawiło, że świat zatrzymał się w bezruchu. Pory roku nie zmieniały się, ziemia przestała wydawać plony. Głód dotknął zwierzęta, ludzi, demony i bogów. Wzywali Par­wati, by położyła temu kres. Nawet mędrcy musieli przyznać, że bez pożywienia nic nie jest możliwe, w tym poznanie Brahmana. Boska Matka nie mogła odrzucić próśb swych dzieci i pojawiła się w świętym Waranasi. Stworzyła tam kuchnię dla wszystkich głodujących. Przyszedł do niej nawet Śiwa, doskonały jogin. Przyjął postać żebraka i poprosił o jedzenie. Wtedy Parwati nakarmiła Go własnymi dłońmi. Tym sposobem zasłużyła sobie na miano Annapurny, karmicielki.

Kosmiczna para wielokrotnie zachwycała świat swymi przygodami. Zdarzyło się kiedyś tak, że Śiwa, znudzony małżeńskim szczęściem, poszedł medytować do lasu. Parwati poszła za nim, ale Śiwa ją ignorował. Poprosiła więc Wisznu o pomoc. Bóg poradził jej, żeby przyjęła postać kobiety z leśnego plemienia i spróbowała uwieść Śiwę. Parwati skusiła męża, który przerwał swe praktyki i poszedł za nią. Zauroczony kolejny raz przez własną żonę, skomponował wtedy wiele melodii na swym ulubionym instrumencie – Rudra winie.

Innym razem, kiedy Śiwa nauczał Parwati, jej uwagę przyciągnęła ryba w jeziorze: „Jeśli przyglądanie się rybie pociąga cię bardziej niż moje słowa, zostań rybaczką!”.

Słowo Pana musi się spełnić, dlatego Parwati narodziła się w rodzi­nie rybaków. Była nieokrzesana i piękna. Nauczyła się łowić ryby le­piej niż ktokolwiek inny. Ojciec cieszył się z takiej córki i chciał dla niej znaleźć jak najlepszego męża. Ale wśród rybaków nie widział nikogo odpowiedniego. Śiwa tymczasem obserwował rozwój wypadków z góry Kajlasa. Pomyślał, w jaki sposób mógłby sprowadzić Parwati z powrotem do siebie. Swą pomoc zaoferował Manibhadra, jeden z Jego ganów. Zamienił się on w rekina i atakował rybaków, wśród których żyła Parwati. W obawie o własne życie rybacy przestali wypływać w morze. Wtedy przywódca wioski, ojciec Parwati, ogłosił, że odda rękę córki temu, kto zdoła zabić drapieżnika. Możliwość tę postanowił wykorzystać Śiwa. Wcielił się w rybaka i zabił rekina. Następnie poślubił Parwati i zabrał ją z powrotem w Himalaje.

Śiwa z Parwati wyjawili światu sekrety Kundalini śakti, czyli nauki o wznoszącym się wężu duchowej mocy, który spoczywa u podstawy kręgosłupa. Sama Parwati jest energią kundalini, pierwotną duchową energią wszystkich stworzeń, która dąży do połączenia z Śiwą, czystą Duszą. Wąż leży zwinięty u ujścia kanału suszumna i, dzięki praktyce, pełznie do Śiwy, czystej Duszy, który przebywa przy górnym ujściu kanału, w tzw. sahasrara ćakrze, na czubku czaszki. Parwati jest śakti, przejawem wszelkiej energii, a Śiwa jest przejawem czystej Duszy. Ona jest materią (prakryti), On – świadomością (atman). Śiwa jest Bhawa – wieczną Istotą, a ona – Bhawani, wieczną przemianą. Oboje są prze­ciwstawnymi i dopełniającymi się biegunami istnienia. Kiedy łączą się ze sobą w kosmicznym związku, wtedy indywidualna dusza (dźiwatma) kończy swój żywot i wtapia się w Paramatmę, kosmiczną duszę. Parwati rozwinęła się i wzniosła przez suszumna nadi niczym wąż, który pełznie do swej ofiary. Przebiła się przez sześć ćakramów, wirów duchowej energii, umieszczonych w linii kręgosłupa: mulad­hara, swadiśtana, manipura, anahata, wiśuddhi i adźna, by złączyć się ze swym Panem, czystą kosmiczną świadomością, w siódmym ćakramie – sahasrara (lotosie o tysiącu płatków) na czubku głowy. Te siedem ćakramów są ośrodkami strachu, namiętności, głodu, złości, porozumiewania się i introspekcji. Kto je „przebije”, ten wzniesie się ponad wymienione emocje i osiągnie stan Czystej Świadomości, którą jest Śiwa. Gdy Parwati dotykała poszczególnych ćakramów, te rozkwitały niczym kwiaty lotosu o różnokolorowych płatkach. Gdy zaś dotarła do ostatniego ćakramu, nie istniała już jako osobna istota. W tym stanie idealnego połączenia czuła wyłącznie szczęście. Nie ma przeciwieństw, a wyłącznie Jednia – Śiwoham, Śiwoham! Mijały wieki, a kosmiczni małżonkowie trwali zatopieni w tym szczęśliwym związku Puruszy z Prakryti. Był to stan wolny od tworzenia i niszcze­nia, bez pożądania i jakichkolwiek pragnień. Dlatego bogowie wątpili, czy Śiwa z Parwati poczną syna zdolnego zabić demona Tarakę, i po­prosili Wisznu, by przypomniał Śiwie o danej im obietnicy.