Polub nas na Facebooku

Encyklopedia

Dźalandara

„O Panie, który w swych potarganych włosach zatrzymałeś Gangę,
o Panie cmentarnych duchów, śmierci dla śmierci!
O niszczący ogniu Kupidyna.
O Panie, któryś napełnił gardło trucizną,
o Panie żywiołów przyrody,
bądź dla mnie łaskawy”.
Święty Sundarar

Indra, w towarzystwie innych bogów i Brihaspatiego, przodka bogów, zmierzał do Pana Śiwy na górze Kajlasa. Śiwa przybrał postać ogrom­nego jakszy (podziemnego dżina, strażnika skarbów) i położył się na ich drodze. Kiedy olbrzym nie ustąpił bogom, Indra – zaślepiony władzą – wzniósł błyskawicę, żeby go zabić. Jaksza-Śiwa podniósł wtedy źdźbło trawy i spytał bogów, czy którykolwiek z nich odważy się usunąć je z Jego dłoni. Bogowie uznali wyzwanie za dziecinnie proste. Pierwszy do próby stanął Waju, bóg wiatru. Dmuchnął naj­mocniej, jak mógł, ale źdźbło ani drgnęło. Następnie Agni, bóg ognia, próbował spalić źdźbło, lecz także bez powodzenia. W końcu Indra wypuścił swą potężną błyskawicę, która jednak nie wyrządziła najmniejszej krzywdy ani jakszy, ani trawie.

Zdezorientowani bogowie spytali jakszę, jak to możliwe, że oparł się broni bogów i kim tak naprawdę jest.

Jaksza odpowiedział: „Zapomnieliście już, że istnieje nad wami większa moc. Bez jej wsparcia jesteście bezsilni”.

Indra oburzył się i raz jeszcze cisnął w jakszę piorunem. Wtedy Śiwa otworzył swe trzecie oko, z którego buchnął potężny płomień. Indra byłby spłonął, gdyby nie szybkie wstawiennictwo Brihaspatiego. Pan, żeby nie spalić ziemi, skierował płomień do morza, w miejscu ujścia Gangi do oceanu. Płomień przyjął kształt urodziwego dziecka. Dziecko przeraźliwie zawyło i strach ogarnął trzy światy. Bogowie błagali Brahmę, żeby uciszył dziwaczne stworzenie. Brahma wziął malca na ręce, a ten objął Stwórcę tak mocno, że aż zapłakał z bólu. Brahma z wielkim trudem uwolnił się z uścisku. Ocean, w którego wodach dziecko przyszło na świat, poprosił Brahmę o odprawienie narodzi­nowych obrzędów, nadanie mu imienia i przepowiedzenie jego przyszłości.

Brahma, którego oczy wciąż łzawiły, odpowiedział: „Skoro doprowadził mnie do płaczu, niech zwą go Dźalandara. Jest to odpo­wiednie imię również dlatego, że narodził się w wodzie. Będzie on niepokonany, dzielny i władczy jak ocean i zostanie władcą demonów. Tylko Śiwa będzie zdolny go zabić. Dźalandara poślubi piękną i szlachetną kobietę”.

Słowa te ucieszyły ocean, który zabrał chłopca do swej siedziby i troskliwie się nim zajął. Chłopiec wyrósł na wspaniałego młodzieńca. Poślubił Wryndę, córkę asury Kalanemiego, i długie lata władał ludem asurów. Dźalandara zapragnął podbić także krainę bogów. Indra stanął z nim do walki, ale został pokonany. Bóg niebios zwrócił się wtedy o pomoc do Brahmy, lecz ten od razu wysłał go do Wisznu. Bóg odmówił zabicia demona, gdyż Dźalandara był jego szwagrem. Otóż żona Wisznu – Lakszmi – również urodziła się w oceanie, była więc siostrą Dźalandary. Bogowie poprosili następnie niebiańskiego mędrca Naradę, żeby namówił Dźalandarę do rozgniewania Śiwy. Jak inaczej mieliby pozbyć się demona?

Narada udał się do Dźalandary i pogratulował mu podbicia Wszechświata: „Nie ma nikogo, kto byłby ci równy w trzech światach. Do pełni szczęścia brakuje ci jeszcze kobiety tak pięknej jak żona Śiwy. Wracam właśnie z Kajlasa i zaręczam ci, że nie ma piękniejszej kobiety w całym stworzeniu. Jesteś znawcą kobiecej urody, dlatego też byłbyś nią zachwycony”.

Dźalandara bardzo się podniecił. Jedna bowiem cecha łączy wszyst­kie demony – nieposkromiona żądza, która nieodmiennie prowadzi je do zguby. Dźalandara nie był wyjątkiem, mimo iż miał wspaniałą żonę. Nakazał więc Śiwie, żeby dobrowolnie oddał mu Parwati, jeśli chce uniknąć starcia! Śiwę rozbawiła zuchwałość Dźalandary i odesłał jego posłańców z niczym. Wtedy demon wysłał przeciwko Panu swą armię.

Pokonała ona ganów Śiwy, lecz Pan odrzucił asury daleko swymi strzałami. Dźalandara zrozumiał, że nie zwycięży Śiwy. Dlatego stworzył gandharwów, których muzyka przyciągnęła uwagę Pana.

Dźalandara skorzystał z tego, przyjął kształt Śiwy i pojawił się przed Parwati. Oszołomiony jej boską urodą stracił panowanie nad sobą i ujawnił swe prawdziwe oblicze. Parwati zbiegła nad jezioro Manasa­rowar i krzyknęła do Wisznu o pomoc. Kiedy Pan pojawił się przed Parwati, opowiedziała mu o próbie porwania i poprosiła, by w ten sam sposób postąpił z żoną Dźalandary – Wryndą. Wisznu przybrał postać ascety i zjawił się w pałacu Wryndy. Podczas spaceru w parku przestraszyła się dwóch agresywnych małp. Wtedy z pomocą pospieszył jej nieznajomy asceta. Nieco później asceta przeistoczył się w Dźalandarę i objął Wryndę. Ona jednak nie dała się zwieść. Przeklęła Wisznu, że pewnego dnia rakszasa przebrany za ascetę por­wie jego żonę, on zaś będzie jej szukać po całym świecie, zdany jedynie na pomoc małp i niedźwiedzi. Wisznu uśmiechnął się, wiedział bo­wiem, iż taki los spotka go, gdy przyjdzie na Ziemię jako awatar Rama. Następnie wstąpiła w ogień, a jej duch wzniósł się nad płomienie i wtopił w poświatę wokół Parwati. Bogowie obsypali Wryndę kwia­tami w uznaniu za jej niespotykaną czystość.

W tym samym czasie Dźalandara wrócił na pole bitwy. Ujrzawszy go, Pan Śiwa zaczął palcem u stopy kreślić kręgi w oceanie. Stworzył w ten sposób wielką obręcz Śudarśana ćakrę, którą w przyszłości miał podarować Wisznu.

Śiwa zwrócił się do demona: „Jeśli chcesz ze mną walczyć, wpierw podnieś palcem stopy tę oto obręcz”.

Dźalandara zaśmiał się drwiąco, lecz szybko się przekonał, że nie potrafi tego zrobić. Wtedy z oczu Śiwy trysnęły iskry i błękitny płomień. Pan chwycił obręcz i ściął ją głowę demona. Poświata jego duszy zespoliła się z poświatą wokół Śiwy. Wszechświat zaś wrócił do stanu równowagi, a bogowie i inne niebiańskie istoty bez strachu udali się do swych dawnych siedzib.

Podobne zdarzenie przytrafiło się Panu Śiwie z demonem Śankaczudą. Demon Dambha nie miał synów. Udał się zatem do swego przodka Śukry po radę. Śukra nauczył go mantry do Pana Kryszny i polecił mu praktykować ascezę nad jeziorem Puszkara. Pan pochwalił oddanie Dambhy i był gotów spełnić jego życzenie. Wkrótce żona Dambhy zaszła w ciążę. Urodziła syna, który w swym poprzed­nim wcieleniu – jako Sudama – przyjaźnił się z Kryszną. Został jednak przeklęty przez Radhę i teraz musiał urodzić się w rodzinie demonów. Rodzice nadali mu imię Śankaczuda. Kiedy dorósł, podobnie jak ojciec, udał się nad jezioro Puszkara, by spełniać pokuty. Wielbił Brahmę, by móc pokonać bogów. Stwórca dał Śankaczudzie w prezencie boski amulet Śri Kryszny. Poradził mu także udać się do świętego Badarikaśramu w Himalajach. Miał tam spotkać idealną żonę dla siebie o imieniu Tulasi. Tak Śankaczuda ożenił się z Tulasi. Pobłogosławiony przez Brahmę pokonał bogów i zapanował nad światem niebian, ludzi i demonów. Mieszkańcy trzech światów wiedli pod jego rządami szczęśliwe życie. Skarżyli się tylko bogowie, których przegonił z ich królestwa. Dlatego, na czele z Brahmą, postanowili poszukać wsparcia u Wisznu.

Wisznu wyjaśnił powód całego zdarzenia: „Bogowie! Śankaczuda był mym oddanym wielbicielem, kiedy przyszedłem na świat jako Kryszna. Przyjaźniłem się z Sudamą, bo tak miał wtedy na imię. Ale któregoś dnia naraził się Radharani i został przez nią przeklęty. Kryszna przepowiedział mu, że na swe szczęście zginie przeszyty trójzębem Śiwy. Dlatego proście Śiwę o pomoc!”.

Pan nie odmówił. Gdy zawiodły negocjacje, armia Śiwy wkroczyła do królestwa Śankaczudy. On zaś przypomniał sobie historię swego poprzedniego wcielenia. Wiedział, że wkrótce uwolni się od ciała de­mona. Osadził na tronie swego syna, pożegnał się czule z ukochaną Tulasi i wyruszył na wojnę. Armie bogów i asurów starły się w straszliwym boju. Śankaczuda, chroniony przez niezniszczalną zbroję, zdawał się być nie do pokonania. Chroniły go także modlitwy jego cnotliwej żony. Nic mu nie mogło się stać tak długo, jak długo Tulasi będzie modlić się za niego.

Śiwa poprosił Wisznu, by omamił Śankaczudę swą mają. Wisznu przybrał wtedy postać starego żebraka i poprosił Śankaczudę o jego zbroję. Demon nie odmawiał żebrakom. Wisznu przywdział zbroję i udając Śankaczudę, położył się z jego żoną. W tejże chwili Śankaczuda stracił wszelką moc i trójząb Śiwy z łatwością go przebił. Tym sposo­bem Śankaczuda uwolnił się od klątwy i mógł wrócić na Golokę, do swego ukochanego Kryszny. Mówi się, że wszystkie konchy na świecie, jakich używa się w kulcie Wisznu, zostały wykonane z kości Śankaczudy. Kiedy Tulasi zrozumiała, że Wisznu ją uwiódł, postanowiła się zabić. Przeklęła Go, że zamieni się w skałę. W tejże chwili pojawił się przed nią Śiwa. Pan zapewnił ją, że nie straciła czci, gdyż Wisznu zbliżył się do niej tylko po to, by wspomóc bogów, swych wielbicieli.

„O dobra pani, porzuć swe ciało, a otrzymasz najbardziej szlachetną postać. Zostaniesz świętą rośliną Tulasi. Będą cię darzyć miłością Kryszna i Wisznu, a inni będą cię czcić. Koncha i liście Tulasi staną się nieodłącznym elementem kultu Kryszny i Wisznu. Twe ciało przyjmie także postać rzeki Gandaki, a Wisznu – z powodu twojej klątwy – sta­nie się skałą na dnie tej rzeki. Z czasem rozpadnie się ona na liczne kamienie śaligrama, które posłużą do wielbienia Wisznu. Wisznu po­kocha każdego, kto w swym domu będzie trzymać śaligrama, konchę i liście Tulasi”. Po tych słowach Śiwa zniknął, a Wisznu zabrał Tulasi do swej siedziby. Porzuciła ona ciało, które przeistoczyło się w rzekę. Wisznu zaś – jak przepowiedział Śiwa – stał się rzeczną skałą.

Wielki mędrzec Atri był synem Brahmy. Ożenił się z ideałem kobiety – Anasują. Nie mieli oni dzieci, dlatego postanowili medytować o Najwyższym – kimkolwiek on był – aby zasłużyć sobie na potomstwo. Po latach wyrzeczeń z ciała Atriego wyemanował jasny płomień, który zagroził całemu światu. Bogowie szukali ratunku u Brahmy i Wisznu, a w końcu wszyscy stawili się u Śiwy. Atri w swej medytacji nie wymienił imienia żadnego boga, dlatego trójka najważniejszych bóstw stanęła przed zdumionym mędrcem. Nie wiedział, co ich do niego sprowadza.

Bogowie wyjaśnili: „Medytowałeś o wielkim Bogu, a jako że jesteśmy sobie równi postanowiliśmy obdarzyć cię trzema synami. Każdy z nich posiądzie cząstkę naszej chwały”. Wkrótce Anasuja wydała na świat synów. Cząstka Brahmy wcieliła się w Ćandrę, księżyc, cząstka Wisznu w słynnego Dattatreję, który przekazał światu nauki o potędze wyrzeczenia. Cząstka Śiwy zaś wcieliła się w Durwasę, którego świat miał poznać w przyszłości jako wielkiego mędrca. Durwasa przemierzał wszechświat, wystawiając ludzi na próbę. Wyprowadzony z równowagi, o co nie było trudno, rzucał klątwy, które jednak obracały się na korzyść przeklętej osoby. Na przykład król i mędrzec Ambariśa został dzięki Durwasie pobożnym człowiekiem. Durwasa wystawił na próbę nawet Śri Ramę. Zdarzyło się to pod koniec pobytu Ramy na ziemi. Mędrzec chciał pokazać, że Rama dla dochowania słowa był gotów wyrzec się nawet swego brata.

Warto przytoczyć zdarzenie, którego główną bohaterką była Ana­suja, żona mędrca Atriego. Brahma, Wisznu i Śiwa postanowili sprawdzić jej cnotę. Dlatego przeistoczyli się w świątobliwych żebraków i pojawili w pustelni Anasuji. Gospodyni chciała ich nakarmić, lecz wtedy żebracy powiedzieli, że ślubowali przyjmować strawę tylko z rąk nagiej kobiety. Anasuja nie wiedziała, co począć. Z jednej strony czymś nagannym byłoby odmówić nakarmienia ascety. Obawiała się, że może za to zostać przeklęta. Z drugiej strony, roze­branie się przed obcymi mężczyznami byłoby złamaniem ślubu czystości. Po chwili, siłą swej nieskalanej czystości, przemieniła trzech bogów w niemowlęta i przeniosła ich do chaty. Tam rozebrała się i spokojnie nakarmiła. Bogowie nie mogli teraz odejść. Ich nagłe zniknięcie zaniepokoiło Lakszmi, Saraswati i Parwati. Boginie dowiedziały się w końcu, gdzie przebywają ich mężowie. W aśramie małżeństwa mędrców znalazły trzy niemowlęta, pochłonięte zabawą z Anasują. Gospodyni wyjaśniła, że są to asceci, którzy szukali u niej jedzenia. Wtedy zawstydzone boginie przyznały, że naprawdę malcy są ich mężami. Anasuja raz jeszcze użyła swych jogicznych mocy i przywróciła bogów do ich pierwotnej postaci. Bogowie z zadowole­niem przyznali, że Anasuja pomyślnie przeszła próbę. Pobłogosławili ją i męża, po czym wrócili do swych siedzib.

Om Namaśiwaja!