Polub nas na Facebooku

Encyklopedia

Sati i Śiwa

„Bądź przywiązany do Tego, który nie jest przywiązany do nikogo.
Nie porzucaj swego przywiązania.
Tylko wtedy zdołasz porzucić inne przywiązania”.
Święty Thirwalluvar

Sati była idealną partnerką dla Śiwy. Pragnęła tylko wiernie mu służyć. Nie znaczy to jednak, że nie miała charakteru. Przeciwnie. Była Ona Sati, ale też Durgą i Kali. Kiedy więc coś postanowiła, musiało tak się stać. Nie żałowała jednak porzuconych pałacowych wygód czy spełniania wszelkich Jej zachcianek. Chciała tylko wędrować swobodnie u boku swego nieokiełznanego męża przez himalajskie szczyty i doliny pełne dzikich zwierząt, pośród zastępów goblinów i ganów. Pan Śiwa spoglądał na nią z rzadka, lecz Ona nie brała sobie do serca pozornego braku zainteresowania.

Pewnego dnia Pan spytał Ją niespodziewanie: „Dlaczego za Mną idziesz?”. Na co Sati odpowiedziała: „Ponieważ jestem Twoją żoną”.
„A dlaczego nią zostałaś?” – dociekał.
„Ponieważ bez Ciebie jestem nie w pełni sobą” – odparła Sati.
„Nie mogę niczego Ci dać”,
„Ale Ja o nic Cię nie proszę”.
„Nie mam rodziców, krewnych i żadnego majątku. Jedynymi moimi bliskimi są te dziwaczne stwory”.
„Nie pragnę niczego prócz Ciebie. Ci, których uważasz za swych bliskich, są też moimi bliskimi” – zakończyła Sati.

Jej wytrwałość i miłość w końcu podbiły serce Pana. Poprosił wtedy ganów, by odeszli, i że wezwie ich w razie potrzeby. Gdy zostali sami, wziął Sati w ramiona i kochał się z Nią, jak mają w zwyczaju nowożeńcy. Od tamtej pory Śiwa nie odstępował Sati na krok, a jeśli czasem to robił, to tylko po to by nagle objąć Ją od tyłu, sprawiając, że przestraszona Sati wtulała się w Niego. Czasem Pan stawał się niewi­doczny, chwytał Ją, na co Sati piszczała ze strachu i wpadała w Jego ramiona. Czasem zbierał dla Niej kwiaty i obwieszał Ją girlandami. Czasem stawał za nią, gdy przyglądała się sobie w lustrze wody, i dopełniał Jej odbicie. Wyglądali wtedy niczym ciemna monsunowa chmura, zza której wychylał się księżyc w pełni. Sati była bowiem ciemna jak heban, a Śiwa jasny jak księżyc. Śiwa zbierał następnie naręcza lotosów i ozdabiał nimi Jej ciemne ciało. Często pomagał żonie ubierać się po kąpieli, smarował Ją pastą sandałową i nanosił piżmo na Jej piersi.

Kiedy nadeszła zima, Śiwa pomyślał o Kamie, a ten od razu pojawił się w towarzystwie Wasanty. Z nadejściem wiosny całe Himalaje rozkwitły radośnie, spełniając życzenie Pana. Jeziora pokryły się w pełni rozwiniętymi lotosami, a łagodny wietrzyk Malaja roznosił oszałamiający aromat. W bukiecie zapachów można było wyczuć kar­damon i goździki, a bezchmurne nocne niebo rozświetlał księżyc.

W takiej kuszącej atmosferze Pan Śiwa oddawał się miłosnym zaba­wom z Sati przez długie lata. Niczym słoń spętany linami Pan wydawał się spętany urodą Jej twarzy i czarującym, prowokującym zachowaniem. Ich zabawy pośród górskich jaskiń i polan trwały dwadzieścia pięć lat według kalendarza bogów. Jednak w tych miłosnych zawodach Pan Śiwa ani razu nie uronił nasienia.

Pewnego razu, na początku pory deszczowej, Sati poskarżyła się: „Najdroższy mężu, nadszedł najbardziej nieprzyjemny czas dla bez­domnych wędrowców takich jak my. Boję się tych strasznych błyskawic. Nie widać ani słońca, ani księżyca, wielkie drzewa dewataru przewracają się z hukiem, a dzień wygląda jak noc. Zobacz, jak grad poranił me ciało. Tylko pawie radują się odgłosami piorunów i tańczą szczęśliwe. Podczas monsunu nawet kruki i ptaki ćakora wiją gniazda. Tylko my nie mamy domu. Mój najdroższy Panie, proszę przysposób dla nas niezwłocznie jakiś szałas”.

Śiwa odrzekł: „Moja ukochana! Uczynię, co zechcesz. Wskaż miejsce, w którym chciałabyś zamieszkać, a Ja przygotuję dla nas dom. Chcesz zamieszkać na górze Meru, pośród bogów? Co powiedziałabyś na Kaśi, gdzie Twa uroda przyćmiłaby urodę niebiańskich niewiast. Może bardziej pociąga Cię kraina Himawana, władcy Himalajów, gdzie za służki miałabyś córy gór i nagów (węże)? W tej krainie łagodne są na­wet dzikie drapieżniki, gdyż boją się leśnych mędrców i świętych. A może wolałabyś moją górę Kajlasa, obok siedziby Kubery, pana skarbów? Wybierz, co zechcesz. Cały świat jest Twój”.

Sati wybrała krainę Himawana. Pan więc zabrał Ją tam i zbudował dla nich wspaniały pałac, w którym mieszkali przez wiele niebiańskich lat. Ani na chwilę nie znudzili się swym towarzystwem. Pan Śiwa, który niegdyś znajdował radość tylko w atmanie, teraz radował się tylko Sati. Dzień i w nocy wpatrywali się zauroczeni w swe oczy, zobojętniali na świat, przyodziani jedynie w swą miłość.

Ostatniego dnia pobytu w Himawanie Sati uwolniła się z objęć Pana i zasypała Go pytaniami, na które On jeden mógł odpowiedzieć. Zrobiła to dla dobra świata, albowiem sama – jako Bogini Matka – znała wszelkie odpowiedzi.

Sati spytała: „O wielki Joginie! Chciałabym poznać formułę, dzięki której wszystkie stworzenia mogą uwolnić się od cierpienia. Co sprawia, że ludzie nie potrafią uwolnić się od więzów tego świata i osiągnąć najwyższej krainy?”.

„O Bogini Sati! Słuchaj uważnie, ponieważ przekażę Ci wiedzę, która wyzwoli zniewolone dusze. Najwyższa wiedza jest obecna w doświadczeniu Prawdy – ‘Jestem Brahmanem’ (‘aham brahmasmi’). Dla oświeconego rozumu nie istnieje nic poza tym, lecz taki stan świadomości jest czymś rzadkim. Ukochana, pamiętaj, że Ja sam jestem Najwyższym Brahmanem, tak jak jest nim Wisznu. Oddanie się jemu czy mnie jest najłatwiejszym sposobem osiągnięcia wyzwolenia. Pełne oddanie Najwyższemu stawiam na równi z pełnią wiedzy, lecz łatwiej je praktykować. Człowiek, który zatopił się w oddaniu, raduje się nieustającym szczęściem. Nic mnie tak nie pociąga, jak oddanie. Wstępuję do domów nawet pariasów, jeśli są mymi wielbicielami. Oddanie ma dziewięć elementów: słuchanie o chwale Pana, wysławianie Go, ciągłe pamiętanie o Nim, służenie Panu, podporządkowanie Panu swego ego, wielbienie Pana przez rozmaite obrzędy, składanie pokłonów, poświęcenie się Panu oraz łaskawość dla wszelkich stworzeń Pana. Wielbiciele wierzą, że dobre jest wszystko, co ich z mej strony spotyka. Wszystko mi poświęcają i nie zatrzymują nic dla siebie. Ten, kto posiądzie tych dziewięć cech, posiądzie wszystko – w tym doskonałą wiedzę i powodzenie w świecie, a ostatecznie zbawienie. W tym Żelaznym Wieku Kali nie ma drogi łatwiejszej i takiej, która by mnie bardziej zadowoliła niż droga bhakti. W tym wieku upadku wiedza i wyrzeczenie są nadużywane i zaniedbywane. Mało komu udaje się je posiąść. Ale moja ukochana, oddanie zawiera w sobie korzyści wiedzy i wyrzeczenia. Pamiętaj, że oboje z Wisznu jesteśmy na usługach tych, którzy służą nam z oddaniem”.

Nauka o oddaniu uradowała Sati. Nie przestawała jednak pytać o inne tematy dotyczące pism, etyki i religii, obyczajów i zasad obowiązujących ludzi w różnych epokach. Pytała też o mistyczne dźwięki (mantra) i mistyczne diagramy (jantra).

Te wspaniałe rozmowy pomiędzy Śiwą i Sati tworzą fundament ogromnego gmachu filozofii hinduskiej. Pan przekazał swej żonie naukę także o astrologii, medycynie, zielarstwie, mistycznych diagra­mach (jantra) i dźwiękach (mantra) i innych składnikach tradycji we­dyjskiej. Tym sposobem, Sati i Śiwa, którzy są w istocie Najwyższym Brahmanem, wszechwiedzący i miłosierni, rozmawiali w Himalajach, aby pomóc zagubionym ludziom wydobyć się z oceanu sansary (kołowrotu wcieleń).

Innym razem Pan Śiwa w towarzystwie Sati przemierzał ziemię na Nandim. Działo się to w czasie zstąpienia Śri Ramy, awatara Wisznu, który wcielił się w postać księcia Kośali, aby uwolnić świat spod tyra­nii demona Rawany. Rama został zmuszony przez swą macochę udać się na wygnanie do lasu i wtedy to Rawana porwał jego żonę Sitę. Rama rozpaczał niczym zwyczajny mężczyzna i w takim stanie zastali go Śiwa z Sati.

Ujrzawszy Ramę ze swym bratem Lakszmanem, Sati spytała męża: „Panie, kim są ci rozpaczający mężczyźni? Dlaczego tak ucieszyłeś się na ich widok, a nawet złożyłeś pokłon jednemu z nich?”.

Śiwa uśmiechnął się i wyjaśnił: „O Bogini! Są to bracia Rama i Lakszmana, synowie Daśarathy, króla Ajodhji z dynastii słonecznej. Starszy Rama jest awatarem Wisznu, dlatego nic i nikt nie może go skrzywdzić. Pan zstąpił na ziemię dla dobra i ochrony bogobojnych. Jako człowiek zachowuje się niczym przybity nieszczęściem mąż, naprawdę jednak trwa w szczęściu atmana”. Sati jednak nie mogła w to uwierzyć. Śiwa poprosił więc żonę, by sprawdziła Ramę. Wtedy Sati przybrała kształt Sity i stanęła przed Ramą: „Jeśli naprawdę jest Wisznu, odkryje me oszustwo”.

Rama w mig przejrzał podstęp i skłonił się głęboko przed Boginią: „O Sati, chwała Tobie! Dlaczego porzuciłaś swą postać i przybrałaś tę oto? Gdzie jest Twój drogi Śiwa? Czyżbyś przyszła tu sama?”.

Sati nie miała już wątpliwości, że rozmawia z Panem. Wyjawiła Ra­mie, jak zwątpiła w słowa Śiwy i dlatego zamieniła się w Sitę. Ale jedna myśl wciąż nie dawała Jej spokoju. Była dotąd przekonana, że Jej mąż jest równy Wisznu, a przed chwilą Śiwa oddał cześć Ramie.

Rama wyjaśnił Sati: „W dawnych czasach Śiwa poprosił niebiańskiego architekta Wiśwakarmę, aby wzniósł ogromną budowlę, w której umieszczono przepiękny tron. Następnie zaprosił tam bogów, mędrców i mieszkańców niebios. Zaprosił też Wisznu z Wajkunthy. Posadził go na owym tronie, a gdy wybiła pomyślna godzina, przy akompaniamencie wedyjskich hymnów, umieścił złotą koronę na głowie Wisznu i oznajmił, że Wisznu zasługuje na taką cześć jak On sam.

Śiwa powiedział też: „Jesteś panem wszechświata. Zasługujesz jak nikt na powszechną cześć. Nawet Ja nie zdołam cię pokonać. Osobiście wybawię z tego świata twych wielbicieli. Od czasu tamtego zdarzenia On wielbi mnie, a ja Jego”.

Sati zadowoliło wyjaśnienie Ramy, jednak czuła się nieswojo, ponieważ zwątpiła w słowa męża. Wróciła więc do Śiwy zasmucona. Śiwa zapytał o powód Jej nastroju. Kiedy Sati wyjawiła prawdę, Śiwa przypomniał sobie obietnicę, jaką złożył swego czasu Wisznu. Otóż powiedział, że porzuci Sati, jeśli ta kiedykolwiek zwątpi w Jego słowa. Śiwa nie zamierzał teraz wypełnić tej obietnicy. Dalej okazywał żonie miłość, jakby nic się nie stało. W głębi serca czuł jednak, że wkrótce wydarzy się coś, co zmusi Go do porzucenia Sati.

Om Namaśiwaja!