Polub nas na Facebooku

Encyklopedia

Trzy miasta demonów

„Złóżmy pokłony wielkiemu Panu,
władcy wszechświata, wielkiemu Bogu,
Trójokiemu niszczycielowi trzech miast, temu,
który ugasił trzy pożary i ogień śmierci,
Złóżmy pokłony Panu o niebieskiej szyi, pogromcy śmierci,
Panu wszystkich, zawsze spokojnemu,
chwalebnemu Bogu wszystkich bogów.
Śri Rudri, Jadźurweda

Demon Taraka miał trzech synów: Tarakakszę, Widjumnalego i Kamalakszę, którzy chcieli srodze zemścić się na bogach za śmierć ojca. Aby zdobyć potrzebną do tego siłę, podjęli się pokut dla Brahmy. Po latach wyrzeczeń bóg zgodził się przyznać im błogosławieństwa. Bra­cia poprosili o to, o co zwykle proszą demony, czyli o nieśmiertelność ciała. Brahma odpowiedział, że nie ma takiej mocy. Cokolwiek się w tym świecie rodzi, prędzej czy później czeka śmierć. Po zastanowieniu, każdy z braci poprosił o podarowanie mu twierdzy do zdobycia. Tara­kaksza poprosił o złotą twierdzę, która unosiłaby się ponad światem niebian. Kamalaksza poprosił o twierdzę srebrną, która unosiłaby się na niebie. Widjumnali zaś poprosił o twierdzę stalową, która mogłaby swobodnie przemieszczać się po ziemi. Bracia przystali na warunek Brahmy, że nikt i nic w tym świecie nie może być zupełnie niezniszczalne. W przypadku ich grodów do zniszczenia miało by dojść jednak tylko w przypadku, gdyby wszystkie znalazły się w jednej linii. Taka sytuacja mogła mieć miejsce raz na tysiąc lat w południe, kiedy dominować będzie konstelacja Puszja. Bracia nalegali na jeszcze jeden warunek: ich grody musiałaby jednocześnie przeszyć jedna strzała wypuszczona przez Śiwę i nikogo innego.

Brahma jak zwykle uległ swym wielbicielom, a boski architekt Majan przystąpił do budowy potężnych twierdz. Kiedy bracia zamieszkali w nich, poczuli się bardzo pewnie. Szybko dała o sobie znać ich demo­niczna natura, skłonna do okrucieństwa i podbojów. Każdy z braci wywołał wojnę w swoim rejonie: wyższej strefie niebiańskiej, niebio­sach i na ziemi. Następstwa błogosławieństwa Brahmy wróciły do niego. Bogowie błagali go o ochronę zagrożonych światów. Brahma nie potrafił wycofać swoich błogosławieństw, dlatego bogowie musieli pójść do Śiwy. Bracia spodziewali się tego i zawczasu wielbili Śiwę. Kiedy więc bogowie poprosili Pana o interwencję, odmówił im. Nie chciał przyłożyć ręki do zguby swych wielbicieli.

Wtedy bogowie pospieszyli do Wisznu, zbawcy świata. Usłyszeli jednak, że nawet on nie jest władny zniszczyć wielbicieli Śiwy. Asury, gdy tylko dopuszczą się jakiegoś występku, spełniają ofiary dla Śiwy, przez co pozbywają się następstw swych czynów i stają się niepoko­nani. Jedynym sposobem na to, żeby osłabić demony, jest pozbawienie ich możliwości odprawiania ofiar. Dlatego Wisznu stworzył ascetę, który głosił w trzech grodach braci fałszywe nauki. Asceta poradził demonom, żeby przestali wielbić słabych bogów wedyjskich, w tym Śiwę. Powiedział, że oni sami są od nich potężniejsi. Asurowie dali się przekonać i zaprzestali kultu Śiwy. Nie przestali przy tym grasować w sąsiednich krainach. Bogowie raz jeszcze poprosili Śiwę o pomoc. Pan tym razem się zgodził. Brahma przypomniał jednak, że demony dalej chroni jego błogosławieństwo. Zginą, jeśli przeszyje ich jednocześnie pojedyncza strzała. Aby stało się to możliwe, ich twierdze musiałyby ustawić się w jednej linii. Tymczasem przemieszczały się one w różnych rejonach Wszechświata. Bogowie nie wiedzieli, jak usunąć tę trudność. Wisznu powiedział wtedy, że twierdze znajdą się w pożądanej pozycji już wkrótce. Ten rzadki układ astrologiczny następował raz na tysiąc lat. Śiwa był gotów zabić demony, jeśli tylko dostanie odpowiedni rydwan i strzałę. Zadania podjął się Wiśwakarma, budowniczy bogów, który zaprzągł w swe dzieło wszystkie siły natury. Wyszedł spod jego ręki wspaniały złoty rydwan. Jego prawe koło tworzyło słońce, a lewe księżyc. Prawe koło miało dwanaście szprych, odpowiadających dwunastu miesiącom. Koło lewe zaś miało szprych szesnaście, tyle ile księżyc ma cząstek swej średnicy. Obręcze kół tworzyło sześć pór roku. Prędkość rydwanu wyznaczał Czas. Wszystkie wielkie mantry zawisły jako dzwonki przytroczone do szprych. Powożącym został Brahma, Indra założył koniom uzdę, Wisznu dostarczył strzał, a Agni grotów. Wedy były czterema końmi, a Śiwa (Śarwa) kosmicznym łucznikiem.

Kiedy Pan wskoczył do rydwanu, zatrzęsła się ziemia. Bogowie od­dali mu cześć i pospieszyli za rydwanem, który Brahma poprowadził z prędkością umysłu. Śiwa ścigał trzy grody, lecz nie mógł ustawić ich w pożądanej pozycji. Wtedy głos z niebios oznajmił, że Śiwa zwycięży, jeśli będzie czcił Ganeśę. Pan przywołał w myślach syna i poprosił go o usunięcie wszelkich przeszkód ze swej drogi. W tejże chwili dostrzegł, jak trzy grody ustawiają się w jednej linii. Stało się to dokładnie w momencie przepowiedzianym przez Brahmę. Śiwa naciągnął cięciwę, a gdy nadszedł pomyślny czas Abhidźit wypuścił strzałę. Strzała wydawała w locie niezwykły, syczący dźwięk. Jako że sam Wisznu był strzałą, a Agni jej grotem, leciała niczym meteor. Raziła twierdze i rozbiła je w proch razem z demonami. Czynem tym Pan Śiwa zasłużył na imię Tripurantaka, siepacza trzech grodów. Bogowie oddali cześć Panu, lecz Jego twarz jakby zastygła. Następnie prochami ze zgliszczy namalował na swym czole trzy poziome linie: „Zapamiętajcie me słowa! Nadejdzie dzień, w którym cały świat pogrąży się w zepsuciu, tak jak te trzy miasta. Tego dnia znowu użyję swego łuku i zniszczę cały kosmos! Niech prochy na mym czole przypominają wam o Śmierci, która niszczy wszystkich, a moi wielbiciele niech zdobią trzema liniami swe czoła”.

Historia związana z trzema grodami (Tripura) jest naprawdę historią wybawienia człowieka z życia demonicznego na rzecz życia boskiego. Każdy gród odpowiada powłoce duszy: ciału, umysłowi i rozumowi oraz trzem stanom natury: sattwie, radźasowi i tamasowi. Śiwa jest boskim łucznikiem i Najwyższą Duszą, która zamieszkuje każdą twierdzę. Twierdza złota odpowiada sattwie, srebrna – radźasowi, a żelazna – tamasowi. Wszystkie one muszą znaleźć się w stanie równowagi – w jednej linii, tak aby boski łucznik mógł przeszyć je strzałą wiedzy i zabić, wyzwalając tym samym wcieloną duszę (dźiwatmę). Kiedy przyjdzie po temu odpowiedni moment, wszyscy bogowie – kosmiczne siły pomogą wyzwolić się duszy uwięzionej w fortecy ciała.

Pewnego razu Śiwa z Parwati wybrali się w góry Mandara. Parwati zasłoniła swymi lotosowymi dłońmi oczy męża. W tym momencie Wszechświat pogrążył się w głębokich ciemnościach. Parwati poczuła żar w dłoniach, tak gorące było spojrzenie Śiwy. Z kropli jej potu powstało stworzenie czarne, ślepe i zniekształcone. Jego ciało pokrywała zmierzwiona sierść, a język wił się niczym wąż. Stworzenie zaryczało jak lew i zatańczyło dziko. Przerażona Parwati odsłoniła oczy Śiwy i ciemność znikła. Spytała wtedy Pana o monstrum.

Śiwa rzekł: „Stworzył je twój pot połączony z żarem mych oczu. Jesteś więc jego matką. Niech się zwie Andhaka – ślepym, a ty zajmij się nim jak własnym synem”. Parwati zaopiekowała się Andhaką, a jego wychowaniem zajęli się ganowie.

W tymże czasie asura Hiranjaksza wielbił Śiwę, żeby dostać syna. Gdy zakończył swe pokuty, Pan pojawił się przed nim. Śiwa powiedział Hiranjakszy, że syn nie jest mu pisany, ale że może mu dać pod opiekę Andhakę. Wielbiciel się ucieszył i wrócił do swego królestwa z Andhaką.

Jakiś czas potem Pan Wisznu zabił Hiranjakszę i jego brata Hiranjakaśipu. Ten ostatni miał syna Prahladę, który mimo swego po­chodzenia był bardzo oddany Panu Wisznu. Po śmierci ojca Prahlada objął we władanie niższe światy. Hiranjaksza był starszym bratem i to jego synowi przypadłaby korona, gdyby nie był ślepy. Andhace do­kuczano z tego powodu. Nie mogąc znieść ciągłych zniewag, podjął się surowych umartwień. Przysiągł, że złoży w ogniu kawałki własnego ciała, jeśli Brahma przed nim się nie pojawi. Stwórca uległ szantażowi, a Andhaka poprosił go o nieśmiertelność i niezwyciężoność. Tego Brahma nie mógł mu dać. Zaproponował demonowi, by wybrał raczej sposób, w jaki chce umrzeć. Andhaka powiedział, żeby śmierć spotkała go wtedy, gdy zapragnie kobiety tak pięknej jak jego matka. Brahma zaś dotknął jego ciała, które w jednej chwili wypiękniało i nabrało siły. Andhaka odzyskał także wzrok.

Błogosławieństwo sprawiło, że przestał się lękać. Wyruszył na podbój świata, pokonał Indrę i uczynił go swym poddanym. Odurzony zwycięstwem lekceważył Wedy, bogów i braminów. Otoczył się wie­loma kobietami i pogrążył z nimi w rozpuście. Andhaka zamieszkał w okolicach góry Mandara, w Himalajach. Jego ministrowie donieśli mu, że w pobliżu widzieli mędrca zatopionego w medytacji. Pośrodku jego splątanych włosów jaśniał półksiężyc, miał na sobie skórę tygrysa i słonia, a wokół szyi girlandę z czaszek. Co jednak powinno najbardziej zainteresować Andhakę – była z nim niewiarygodnie piękna kobieta: „Na co ci oczy, Andhako, jeśli nie możesz nasycić ich widokiem takiej kobiety? Gdy do niej pójdziesz, uważaj na dwóch strażników: byka i coś o wyglądzie małpy”.

Demon bardzo się ożywił i wysłał posłańców, by przekonali mędrca do oddania żony po dobroci. Jeśli zaś nie chciałby tego zrobić, niech gotuje się do walki. Posłańcy powiedzieli joginowi, którym był nie kto inny jak Pan Śiwa, że ascecie nie wypada mieszkać z młodą kobietą. Dlatego powinien oddać ją ich panu.

Śiwa, nieco rozbawiony prośbą, kazał przekazać Andhace, żeby nie wtrącał się w nie swoje sprawy. Kiedy posłańcy odeszli, powiedział Parwati, że na jakiś czas zostawi ją pod opieką ganów. Pragnął bowiem w samotności oddać się ascezie. Krótko potem armia Andhaki zaatakowała ganów. Parwati modliła się do Wisznu o pomoc. Bóg przyjął wtedy postać tysięcy pięknych kobiet, które otoczyły Parwati. Andhaka nie był w stanie rozpoznać żony ascety i ustąpił. Kiedy wrócił Śiwa, doszło do kolejnej bitwy ganów z wojskami demona. Pan postanowił oczyścić świadomość niegodziwca, który zapragnął własnej matki – Parwati – najpiękniejszej kobiety na świecie. Przebił Andhakę swym trójzębem i podniósł go do góry. Trójząb Pana wymazał ze świadomości demona wszelkie zło. Andhaka padł więc przed boskimi małżonkami na kolana i błagał Ich o wybaczenie. Śiwa nigdy nie chowa urazy, dlatego okazał łaskę Andhace. Pozwolił mu także wyrazić jakąś prośbę. Andhaka powiedział, iż chciałby zostać wiecznym towarzyszem Pana. W ten sposób został dowódcą ganów, zbieraniny odrzuconych i brzydkich. Można powiedzieć, że nadawał się do tej roli idealnie.

Om Namaśiwaja!